Przejdź do głównej zawartości

Niedziela wdzięczności

 

Niedziela wdzięczności

Urzekająca, z którą piję poniedziałkowa kawę nazwała środę dniem wdzięczności. Niezbyt zaprzyjaźniłam się z tą ideą, lecz idąc za głosem społeczności uczyniłam niedziele moim osobistym dniem wdzięczności, w którym dla mojego Boga wyglądam pięknie (jak zresztą urzekająca radzi).

W dawnym życiu niedziele nazywałam krwawymi niedzielami. To był, bowiem, ten dzień, gdy było najwięcej awantur.

Dzisiejszą niedzielę 3 lipca 2022 roku, jak praktycznie każdą od ponad roku spędzam w domu, który nie jedno przykre słowo pamięta.

Jest rok 2022 a to oznacza, że za pół roku będzie dokładnie 20 lat, gdy na mojej drodze stanął ten jedyny, najpiękniejszy, najmądrzejszy, najwspanialszy. Ten za którym chcesz wskoczyć w ogień i planujesz wspólny grób. ten którego tak bardzo kochasz, że skaczesz w ten ogień i żyjesz 13 lat w piekle.

Kilka dni temu, ktoś mnie zapytał jak to możliwe, że mu wybaczyłam te wszystkie krzywdy, zdrady, przemoc, długi, zmarnowane lata. W jego pytaniu było całe mnóstwo złości na moją naiwność, na mnie, na to że 9 lat po rozstaniu go szanuje i ciepło wspominam.

Zbulwersowany P. nie był wstanie pojąć, jak można coś takiego wybaczyć!

Na co ja odpowiedziałam coś, co chciała bym by było dla was wszystkich lekcja…

„Nie wybaczyłam mu dla tego, że jest tego godzien. Nie wybaczyłam mu dla tego, że jest tego wart. Nie wybaczyłam mu z miłości do niego, lecz z miłości do siebie.

Wybaczałam mu bo gdybym tego nie zrobiła, stała bym się smutna i zgorzkniała i tym samym przegrała bym własne życie, tak jak on tego chciał.

Wybaczyłam mu bo moje życie jest więcej warte niż to co on mi zrobił. Jest więcej warte niż wszystkie przykre słowa, niż zdrady, długi, poniżenia, samotność. Jest więcej warte niż siniaki i wszystkie traumatyczne doświadczania jakimi mnie uraczył. Jest więcej warte niż jego wyobrażenia o mnie.

Tamte 13 lat to nie tylko nasze ale przede wszystkim Moje życie, moje dobre i moje gorsze wspomnienie. MOJE! Tamto życie to tylko jeden z rozdziałów mojej osobistej historii.

Wybaczyłam mu dla siebie, nie dla niego, dla siebie, on nawet o tym nie wie”

Nadałam sens mojemu cierpieniu.

Zamiast się nad sobą użalać, świadomie wybrałam by tamte doświadczenia potraktować jako lekcje.

Lekcje jak jeździć samochodem. Lekcje, rozpalania ognia w starej kozie, lekcje życia w trasie, lekcje bycia idealną żoną, lekcje bycia kobietą, lekcje jak prowadzić i jak nie prowadzić własnej firmy, lekcje kim chce a kim nie chce być. Lekcje jak chce a jak nie chce być traktowana. Zabrałam tryliardy lekcji i za te wiedze jestem wdzięczna, nie jemu lecz sobie.

Po czym dodałam, mój drogi P., moje życie jest więcej warte niż to co on mi zrobił.

„Moje życie to wschody i zachody słońca, którymi umiem się cieszyć. Moje życie jest cudowne w każdym jego aspekcie, a ja mam to nieprawdopodobne szczęście, że nie dałam się pokonać zgorzknieniu i nie uległam pokusie zatrzymania się w tamtej jednej chwili.”

Dziś jest moja osobista, niedziela wdzięczności.

Od spotkania z cudownym P. minął tydzień i z niecierpliwością wyczekuję kolejnej magicznej nocy. Nie wiem kiedy wiatr jego życia znów pchnie Go w moją stronę ale to nie ma żadnego znaczenia. Jestem mu wdzięczna, za każde spotkanie, za czułe spojrzenie, za to że nic mu nie musze udowadniać a moje sukcesy nie mają dla niego żadnego znaczenia. Jestem mu wdzięczna za to że bywa, jest, i że niczego prócz tego by była ode mnie nie chce. Niczego.

W czułości jego dotyku, odkrywam swoja własną delikatność. Przy nim nie musze być twarda, silna, niezniszczalna. I to jest kwintesencja relacji kobiety i mężczyzny. Esencja tego co w relacji dwojga ludzi jest najważniejsze.

W jego oczach, słowach, chwilach ciszy, czułych objęciach przeglądam się niczym w kryształowym lustrze, ucząc się siebie jakiej dotąd nie znałam.

Mój były nigdy taki dla mnie nie był. Ale nauczył mnie doceniać, to że ktoś inny jest jego przeciwieństwem i daje mi wszystko to czego w dawnym życiu nie dostałam. Brutalnie i surowo uczył mnie bycia tym kim jestem w brew złu które finalnie rozłączyło nasze drogi, jest mnóstwo rzeczy za które zarówno ja jak i jego następca winniśmy mu podziękowanie… bo:

Czy była bym zdolna być tym kim jestem gdyby nie tamte lekcje?

Czy umiała bym tak słuchać, gdyby nie tamta lekcja bycia nie wysłuchaną?

Czy była by we mnie miłość i niezwykły bym pęd do wolności, gdybym tak bardzo nie doświadczyła zniewolenia?

Czy umiała bym odróżnić prawdę, gdybym nie przeżyła tamtych kłamstw?

Czy gdybym nie doświadczyła toksycznej miłości, umiała bym rozpoznać te prawdziwą?

Czy gdybym nie doświadczyła ciężaru, umiała bym docenić wagę lekkości?

Nikt z nas nie wie co by się wydarzało gdyby. Ja jednak jestem przekonana, że jeśli nasze doświadczenia potraktujemy jako lekcje, możemy wyjść z najciemniejszego piekła wygrani.

Dziś jest niedziela, 3 lipca 2022 roku.

Jestem wdzięczna, za dzień spędzony z moją cudowną mamą. Za ptaki, które śpiewały gdy wspominałyśmy naszych bliskich, za rozplątany łańcuszek po mojej ukochanej Babci, za dwa auta które bezpiecznie wizą mnie na moją ukochaną wieś, za rozświetlony kolorowymi lampkami balkon, na którym pisze niniejszy tekst, za niebieską sukienkę, którą kupiłam na wesele mojego wspaniałego brata, za inspirację która jest mi moja siostra, za poniedziałkowe mitingi z moją przyjaciółka, za kijki na które będę chodziła z nowo poznaną Kasią, za Grzesia, który choć już dawno go nie powinno być, wciąż jest, za wyjazd do Wrocławia, za moje Sztutowo, za nocne telefony od Pomarantka, za marudzenie Sławcia, za głupie teksty Michała, za odzyskaną Julcie, za Hanie i wszystkie dzieciaki, za moje cudowne psiaki, za fifiego i wszystkie wredne ptaszyska, za cudownych kontrahentów i klientów, za moją firmę, za niegasnącą nadzieje, za wschody i zachody słońca, za letni deszcz, za zumbe, która była pierwszym spełnionym marzeniem, za Izę, która każde doświadczanie nazwała i wyjaśniła, za Sp. Basie, moją cudowną mentorkę, za ciepło i sympatie śp. wujka Adama, za tańce z wujciem Grześkiem, za dumę ze mnie mojego chrzestnego, za to że w chwili śmierci byłam przy mojej chrzestnej, za niedziele przegadane z Babcia, za jej nieopisaną miłość i mądrość, za mój ukochany teatr, do którego wróciłam po 13 latach, za to że pomimo tylu trudności skończyłam studia podyplomowe a wcześniej spełniłam marzenie o byciu magistrem, za talent do pisania, za wszystkich dobrych ludzi jakich spotkałam, za pocieszenie, które zawsze przychodzi w porę, za przyjaźń z Panem Bogiem, Maryją Miałem Archaniołem, dzięki którym nigdy nie jestem sama i wiem że jestem cudem nad cudy i wartością nad wartości, za podróże, za wyjątkową pracę, za festiwale i koncerty.

Jestem wdzięczna moim rodzicom za dar życia, miłości i wybaczenia i za to że są idealni w swej nie idealności.

Mam wielkie szczęście ze wszystkich żyć dostępnych, wieść właśnie To życie.

Mam wielkie szczęście kroczyć drogą spełnionych marzeń.

Mam wielkie szczęcie, że mieszkam w mieszkaniu, które jest moim domem i w mieście, które jest moim miastem.

Mam wielkie szczęcie, że otaczają mnie cudowni ludzie, którzy czasem sa lekcją a innym razem inspiracja.

Mam wielkie szczęście, że czasem siedząc w kościelnej ławce czuje więcej. To bezcenny dar podobnie jak wszystkie lekcje, które ciągle odrabiam.

To nic, że nie jest idealnie. Dziś jest dziś i dziś jest cudownie. Nawet jeśli jutro nie będzie idealnie, to nauczona doświadczeniem wiem, że kolejnego dnia, może roku, nieważne, wiem że i tak wyjdzie słońce i jestem wdzięczna za każdy dobry dzień, za każda dobrą chwile, za każdą cudowną sekundę.

Tak, mam szczęście, w dawnym życiu zapłaciłam za nie bardzo wysoką cenę, wiec dziś tym bardziej doceniam jego wartość.

Kochani nic nam nie jest dane na zawsze. Tym bardziej trzeba cenić to co się dziś ma.

Nawet jeśli wieczór z prawie idealnym P się nie powtórzy to ja decyduje by w pamięci zachować te dobre chwile, złe są mi nie potrzebne. Nawet jeśli jutro też będę samotnie siedziała na rozświetlonym balkonie to ja zamiast płakać nad samotnością wybieram radość nad pięknem własnoręcznie posadzonych kwiatów. Nawet jeśli w mojej przeszłości były nie fajne momenty to ja świadomie wybieram by karmić się dobrymi wspomnieniami. Dla siebie! Bo ja chce wieść szczęśliwe życie i wiem, że jestem go warta i na to gotowa.

Właśnie po to jest niedziela wdzięczności, kochani. By pojąć jak wielką wartość ma życie. By docenić jak wiele mamy. By zakochać się na nowo w sobie.

Każdy z nas jest cudem i każdy z nas kroczy droga spełnionych marzeń. Kochani każdy.

Wystarczy się rozejrzeć by dostrzec ja wiele mamy.

Prawo przyciągania mówi, ze mamy najwięcej tego na czym się najbardziej skupiamy. Dlatego ja doceniam wszystko to co mam i jestem wdzięczna za każdą dobrą sekundę – bo chce mieć tego jeszcze więcej.

A ty, za co jesteś dziś wdzięczny?

Ściskam z miłością i wdzięcznością każdego z Was, dziękując za to że jesteście.

Tańcząca z Wilkami, Zora

 

 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kwiatki na dzień Matki

  Kwiatki na dzień Matki Obserwując przedwyborcze zmagania kandydatów na Prezydenta RP, zauważyłam że jedną z istotniejszych kart przetargowych, są prawa kobiet. Politycy prawicy stają w obronie dzieci nie narodzonych. Lewicy zaś w obronie prawa do decydowania o własnym ciele przez kobiety. Temat kobiet rozgrywany jest niczym rozdzielana szmata, między sępami. Argument jaki padł przez pytającego w jednej z debat brzmiał „kobiety nie chcą rodzić bo boją się, że nie będą mogły potem usunąć dziecka”. Przyznaje, że jest to jeden z większych absurdów jakie słyszałam. Ta teza powinna brzmieć raczej „kobiety nie chcą uprawiać sexu bo boją się że nie będą mogły usunąć błędu chwilowej przyjemności” lub „mężczyźni nie chcą mieć dzieci, więc unikają związków z kobietami bo nie można szybko pozbyć się potem kłopotu”, „ludzie nie mają ochoty na stosowanie antykoncepcji” itp. Generalnie każdy inny argument, niż ten który usłyszałam. Dziennikarka jednak wybrała najgłupszy z możliwych sposób wal...

Rzecz o spłacaniu długów część 1

Spiskownik 13.07.19 Szczęście jest sumą nieszczęść, które nas ominęły. Rzecz o spłacaniu długów część 1         Wena to narowisty koń, który nigdy nie odpuszcza. Uzależnienie silniejsze niż sama kokaina. Kiedy przed laty tworzyłam pierwsze blogi, po prostu chciałam pisać co mi wena pod palce przyniesie. Dziś chyba wcale nie jest inaczej. Po roku walki, by nie tracić czasu na coś tak absurdalnego jak pisanie o emocjach, znów im ulegam. Znów jestem w transie, który w brew mojej woli coś bez ładu i składu sobie tworzy. Trans. Dokładnie tym jednym słowem nazwała bym to co dzieje się z artystą mówiącym o emocjach. Kultowy spiskownik powstał wieki temu jeszcze gdy pisanie było wylewaniem żali na rodziców i koleżanki ze szkoły, do małego bordowego palmiętnika. Kultowy spiskownik, który odważyłam się publikować już nie był mały ani bordowy. Był blogiem, który sam się bronił. Był też blogiem, który mnie samą obronił. Bardzo długo funkcjo...

Recenzja na dziś „Twoje domowe biuro” Laura Vanderkam

  Recenzja na dziś „Twoje domowe biuro” Laura Vanderkam W szale przedświątecznych przygotowań, jak co roku, zajrzałam do ulubionej księgarni na rogu ulic Chmielnej i Szpitalnej w Warszawie. Wśród wielu tytułów, w turbo obniżonych cenach, znalazłam ten, który miał zrewolucjonizować moją pracę i dzienną efektywność. Robiąc nowe zakupy, byłam w trakcie czytania Pisma Świętego. Do dokończenia zostało mi ledwie kilka Ewangelii Nowego Testamentu. Zmierzałam ku końcowi mojego osobistego Mont Everestu, gdy na mojej półce pojawiła się długo wyczekiwana książka o pracy zdalnej. Początek nowego roku to idealny moment, by wdrożyć nowe nawyki, pomyślałam. Zdalnie pracuję od 2005 roku. Przez te 20 lat nauczyłam się, że domowe obowiązki, rodzina i przyjaciele nierozumiejący, że „w domu to także praca”, oraz przesadnie długie listy zadań to największe utrudnienia. Coś, co ja robię od dwóch dekad, stało się modne w czasach pandemii. Wcześniej nikt nas nie uczył, co mamy ze sobą zrobić, gdy...