Dwa słowa o uzależnieniach
Od herbaty o
zapachu karmelu, który odurza i wprowadza w błogostan. Czy jest w tym coś
złego?
Od namiętnego
czytania książek. To chyba dobrze, pomyśli każdy racjonalnie myślący człowiek.
A zaangażowanie
w prace? Lampka wina do obiadu? Nowa sukienka? Sport?
Z pozoru w
naszych nałogach nie ma nic złego.
A czemu jest
zły? Bo coś zabiera, do czegoś przymusza, od czegoś uzależnia, staje się
priorytetem.
Pierwsza
faza – substancja, sytuacja daje ukojenie, wiec chcemy jej więcej i więcej.
Druga faza -
Ponieważ bardzo lubisz ten stan, szukasz okazji, pretekstu by mieć go więcej.
Faza trzecia-
jesteś nerwowy gdy nie ma okazji, więc kierowany przymusem organizujesz okazje by
dostać ukojenie.
Faza czwarta
– jesteś kompletnie zależny od swojego nałogu i uskuteczniasz go nawet bez
okazji za to za wszelką cenę.
Uzależnienie zwykle kojarzy nam się z pijanym dzień w dzień mężczyzna, ućpanym synem znajomej. Tymczasem badania naukowe dowodzą, że kobiety się silniej uzależniają i mają dużo większą trudność w pożegnaniu nałogu. Te same padania wykazują, iż najwięcej uzależnionych jest w tzw. wyższych sferach, gdzie nałóg potrafi być niezauważony przez uzależnionego przez wiele lat.
Swoją drogą,
czy wiedzieliście, że substancją najsilniej uzależniającą jest cukier?
To właśnie
od cukru najtrudniej się odzwyczaić i najłatwiej wpaść w nałóg a jednocześnie
to on najsilniej wpływa na pracę naszych mózgów.
Według mojej
teorii (zaznaczam, TYLKO MOJEJ TEORII), nałogi bezpieczne to np. pracoholizm,
słodycze, kawa, samotność, rozwój, pasja a nawet papierosy czy sex. Czyli wszystko
to z czym da się w miarę normalnie funkcjonować.
Według mojej
i nie koniecznie tylko mojej teorii nałogi niebezpieczne to uzależnienie od np.
alkoholu, narkotyków, hazardu, zakupów, leków, przemocy, a także, emocji i człowieka.
Jednym
słowem nałogi niebezpieczne to te, które widać, które nie są obok naszego życia
ale są w jego centrum na tyle, że niszczą nasze życie w sposób oczywisty.
Zaznaczam są
to moje teorie, wypowiedziane w wielkim skrócie.
Oczywiście wszystkie
nałogi są złe, nawet tak niewinne jak perfekcyjnie przystrzyżony trawnik i wielogodzinne
rozmyślania o sensie istnienia.
Każdy nałóg
coś kradnie i do czegoś zmusza w brew zdrowemu rozsądkowi. Czym innym jest pić
rumianek a czym innym kraść by go zdobyć był lub co gorsza nie wiedzieć co się z
tobą działo gdy byłeś pod jego wpływem. I to jest ta zasadnicza różnica.
Na pewnym etapie świeci się lampka, widzisz że twoim priorytetem jest coś innego niż to co w danym momencie powinno nim być. Dlaczego wiec, nie mówimy stop, tylko idziemy dalej w oczywisty błąd?
Czymś znacznie gorszym niż sam nałóg, są tworzące go mechanizmy. To one budują nałóg w naszych głowach. Dzięki nim mamy teorie dzięki, którym z łatwością wyłączają wszystkie ostrzegawcze lampki
Porównała
bym je do czarnego chochlika na lewym ramieniu.
Zdrowy
rozsądek, na prawym ramieniu, podpowiada, że droga którą idziesz jest zła, bo cie
nie stać, bo badania naukowe, bo zdrowie, bo rodzina, itp.
Co na to
głos siedzący na drugim ramieniu? On, jako twój najlepszy przyjaciel,
uświadamia ci, że lekarze się nie znają, amerykańscy naukowcy nie rozumianą
mentalności Polaków, a partner cie nie szanuje, praca jest stresująca itd.
Chochlik na każdy głos zdrowego rozsądku ma całe serie kontr argumentów i jeden
argument – UKOJENIE. Kiedy próbujesz walczyć z chochlikiem wzbudza on w tobie
presje i zmusza byś sam sięgną o ukojenie. A kiedy myślisz, że przesadzasz,
jesteś w stanie ukojenia i że złe było to co czułeś przed chwilą czyli presja a
nie to jak się czujesz teraz. A kiedy i to nie działa odpuszcza by po jakimś
czasie wrócić ze zdwojoną siłą, gdy twoja czujność zostanie uśpiona.
W drugiej i
trzeciej fazie jest najgorzej. Diabły są najsilniejsze i coraz bardziej silne. Jeszcze
masz kontrole nad nałogiem, co tylko utwierdza cie w przekonaniu, że w każdej chwili
możesz zmienić swój niewolniczy los. Mechanizmy nałogu bardzo dbają zresztą, byś
jak najdłużej tak myślał. Potrafisz miesiącami nie uskuteczniać swojego nałogu,
potrafisz latami nie zagrać na żadnej maszynie, nie wypić pół piwa. Jesteś panem
swojego uzależnienia. 8 lat nie widziałeś swojego toksycznego partnera, rok nie
zapaliłeś jednego papierosa. Pijesz tylko na imieninach stryjecznego brata,
widywanego raz na dwadzieścia lat.
I nagle
bach. Wchodzi kolejna faza. Stryja widujesz raz na miesiąc, przypadkiem robiąc
zakupy na drugim końcu miasta, bo akurat tam była promocja na ulubioną kiełbasę.
A potem spotykasz sąsiada i też pijesz, palisz, ćpasz, przeżywasz wielkie
emocje. A potem już nikogo nie
spotykasz, po prostu w samotności wypijasz małpkę nim wyjdziesz z auta, by cie
nikt nie zobaczył pijącego. Dla jednych to pierwsza faza dla innych ostatnia.
W drugiej i trzeciej
fazie, jeszcze potrafisz grać, udawać, oszukiwać siebie i cały świat, że nie ma
problemu, coś powoli dociera do ciebie że przeginasz. To zaś rodzi frustracje, która
zmusza do szukania ukojenia w sposób świadomy i przemyślany co jest symptomem 3
fazy.
Nie, nie
przegrałeś w czwartej fazie. W tym momencie jesteś po prostu ubezwłasnowolniony
substancją, od której się uzależniłeś. Przegrałeś w 2 fazie nie stawiając sobie
granicy. Przegrałeś w 3 fazie ustawiając substancję, od której się uzależniłeś
jako priorytet. Przegrałeś na każdym z wcześniejszych etapów ale nie na
czwartym, przed ostatnim. Tak przed ostatnim bo jest jeszcze piąta faza, według
mojej i tylko mojej teorii, co zaznaczam. W czwartej fazie jesteś po prostu ofiarą
własnych decyzji, własnego nałogu, własnego egoizmu, jesteś swoim własnym
nałogiem.
Czwarta faza to moim zdaniem jedyna dobra faza. To dno, od którego najłatwiej się odbić. To prawda o tobie i twoim nałogu. To prawda o stylu twojego nałogu. To prawda o tym czym się stało twoje życie przez twój nałóg. W czwartej fazie są już tylko dwa wyjścia. Albo zostaniesz, w tym stanie aż do śmierci albo zerwiesz z nałogiem na zawsze. Tylko tyle i aż tyle. Twój nałóg już zupełnie nie ma ani nad tobą ani nad sobą kontroli. On po prostu jest i nie ma co do tego wątpliwości.
W zależności od tego czym jest nasz nałóg i jak bardzo jest on przez nas nie akceptowalny lub akceptowalny społecznie, tak ten nałóg będzie finalnie wyglądał. Jedni ukrywają swój nałóg inni się z nim afiszują. Naprawdę nie trzeba być sierdzącym kloszardem, by móc się nazwać uzależnionym od. I to jest zgubne, rzekłabym bardzo zgubne, bo ten kloszard jest tylko wierzchołkiem góry lodowej, wówczas gdy prawda jest głęboko pod tafla oceanu schowana.
Tak jak pisałam na początku, jesteśmy w stanie uzależnić się od wszystkiego, choć nie wszystko jest tragiczne w skutkach.
Rzecz nie w
tym, że nasze nałogi są złe, bo tak nam powiedziało stado amerykańskich naukowców.
Rzecz w tym, że nasze nałogi są złe bo sprawiają się żyjemy w kłamstwie,
zniewoleniu, ciągłej walce, ukrywaniu się, tworzeniu pozorów kontroli.
Granica miedzy
robieniem czegoś w sposób bezpieczny a niebezpieczny jest bardzo cienka.
Komentarze
Prześlij komentarz