Przejdź do głównej zawartości

Rzeczywistość bohatera

 

Rzeczywistość bohatera

 

Rzeczywistość zdaje się być czymś zupełnie innym, niż wszystko co sobie o przyszłości, wyobrażamy.

 

Wyruszając w podróż bohatera mamy wielkie plany, wizje, nadzieje, marzenia.

Tymczasem, rzeczywistość to wszystko weryfikuje, z marzeń drwiąc.

 

Kiedy już spotkasz wszystkich znajomych, których całe lata nie widziałaś.

Kiedy już spełnisz pierwsze marzenia.

Kiedy już nacieszysz oko zapomnianymi miejscami.

Kiedy okryjesz wady nowego partnera.

 

Wtedy przychodzi moment, ten moment, kiedy dawne marzenia stają się rzeczywistością.

Słodko gorzką rzeczywistością.

Po krótkiej chwili zachwytu rozglądasz się dookoła i widzisz, co wyrosło z ziaren, które sadziłaś wyruszając w podróż bohatera.

 

Z czasem, odkrywasz, że kiedy stały się, codziennością, nie budzą już takiego zachwytu. Wówczas, odkrywasz że wszystko o czym marzyłaś było snem który już śniłaś. A twoim największym marzeniem, staje się powrót do przeszłości.

 

Lata lecą, czas biegnie, a my nie zawsze mamy to co mieliśmy, mieć.

 

Czasu nie da się jednak cofnąć. Decyzje zapadły. Twój okręt odpłynął od brzegu. Nie widzisz już lądu i nie wiesz jeszcze, co kryje się za horyzontem. Jesteś samotnym okrętem, po środku oceanu.

I choć wciąż masz nadzieje, że za horyzontem, jest ten lepszy świat. To czasem wątpisz w ten lepszy świat. I sił Ci brak, by dopłynąć do drugiego brzegu swoich własnych marzeń.

 

Tak bardzo chcesz się poddać, zwątpić, stanąć w miejscu, znów być w wygodnym porcie, który tak dobrze znasz. I tylko ta nadzieja, że bliżej ci do horyzontu niż do tego portu. I sam już, nie wiesz, czy bliżej ci tu czy tam.

 

Och jak, że smutne bywają noce po środku oceanu.

Choć każda z gwiazd, tak pięknie do Ciebie migoce.

Choć morze tak pięknie ci szumi.

I choć niebo zdaje się być tak bliskie.

To w gruncie rzeczy wiesz, że jesteś sam po środku oceanu.

I choć wiatr w twe żagle delikatnie dmie, ty czujesz, jak byś stał w  miejscu.

 

Wielkie marzenia zawiodły Cię na śdodek bezkresnego oceanu.

Po latach wędrówki dostrzegasz, że twoja, Rzeczywistość to samotność po środku oceanu.

Oceanu własnych łez, wiary i gasnącej nadziei.

Och, jakże smutno jest spać samotnie po środku oceanu.

 

Z lądu, zdajesz się być pięknym, silnym i dumnym okrętem. Żaglowcem pokonującym fale, wytrzymującym najgorsze sztormy, przemierzającym oceany, niezniszczalnym, nie zatapialnym, idealnym.

Ty jednak, będąc tam na środku oceanu, nie widzisz nic prócz jego bezkresu i samotności w tej bezkresności.

 

Z każdej strony, nie widzisz, nic prócz cholernego  horyzontu, gdzie niebo łączy się z oceanem. I choć możesz płynąć wszędzie gdzie tylko zechcesz, to sam już nie wiesz co począć, ani jaki obrać kierunek.

Ech, gdybyś choć wiedział co jest za horyzontem.

Nie wiesz.

Nie wiesz nic.

Nie znasz przyszłości.

Wiesz troszkę o przeszłości. ta jednak sprawia, że  tym bardziej się boisz płynąć dalej.

Nie wiesz nic, wiesz tylko, że wiatr w Twoje żagle dnie i twój okręt dokądś, płynie.

 

Chciał, byś się cofnąć, zatrzymać, lub przyśpieszyć, cokolwiek byle by nie być tu gdzie jesteś… Na wszystko jest już za późno.

Gdzie popełniłeś błąd?

Czemu zgubiłeś kurs?

Jak po środku oceanu odnaleźć drogę?

W którą płynąć stronę?

Nie wiesz nic.

Zostaje tylko, nadzieja. Nadzieja, że ten wiatr, w dobrą cię stronę prowadzi.

Nadzieja, że masz w sobie dość siły, by pokonać te wszystkie sztormy i burze.

Nadzieja, ze faktycznie jesteś nie zatapialny.

 

I choć jest ci tak bardzo ciężko, to z czasem znów odkrywasz piękno tych gwiazd i śpiewu oceanu.

Ty jeden, jak nikt inny wiesz, że choć w każdej, choć by i największej tragedii, kryje się czyste piękno.

I choć tak bardzo nie masz siły, choć stajesz, krzyczysz, płaczesz, to płyniesz dalej.

I choć tak bardzo chciał byś się zatrzymać, odpocząć, to pokonujesz kolejną burze.

I choć łzom nie ma końca, płyniesz dalej.

Cóż masz, za wyjście. Przecież wiesz, Jak nikt inny wiesz, że jesteś nie zatapialny.

 

Rzeczywistość to także noce, gdy samotny okręt odwiedzają wichry i burze.

W tej samotności, po środku oceanu, nawet sztorm, jest ci przyjacielem.

 

Tłuczesz się z tym sztormem, to z nudów, to z bezsilności. Choć coraz słabszy to jednak wciąż wygrywasz.

Sztorm budzi nadzieje, że kiedyś dotrzesz do brzegu.

Nadzieja, matka głupców i opętanych wciąż trzyma cie przy życiu.

I choć nie wież dokąd płyniesz, jest w tobie wiara, że dotrzesz do brzegu nim staniesz się wrakiem i poznasz piękno drugieo brzegu.

 

Czyż więcej w życiu trzeba niż ta wiara, nadzieja i zaufanie, że zmienny wiatr, prowadzi nas go we właściwą stronę?

 

Dobranoc.

Bajaderka, bohaterka



Komentarze

  1. Ech...niby tak. Z jednej góry widzisz już kolejne szczyty do zdobycia. I zapominasz, że liczy się nie tyle szczyt, co droga na niego wiodąca...
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kwiatki na dzień Matki

  Kwiatki na dzień Matki Obserwując przedwyborcze zmagania kandydatów na Prezydenta RP, zauważyłam że jedną z istotniejszych kart przetargowych, są prawa kobiet. Politycy prawicy stają w obronie dzieci nie narodzonych. Lewicy zaś w obronie prawa do decydowania o własnym ciele przez kobiety. Temat kobiet rozgrywany jest niczym rozdzielana szmata, między sępami. Argument jaki padł przez pytającego w jednej z debat brzmiał „kobiety nie chcą rodzić bo boją się, że nie będą mogły potem usunąć dziecka”. Przyznaje, że jest to jeden z większych absurdów jakie słyszałam. Ta teza powinna brzmieć raczej „kobiety nie chcą uprawiać sexu bo boją się że nie będą mogły usunąć błędu chwilowej przyjemności” lub „mężczyźni nie chcą mieć dzieci, więc unikają związków z kobietami bo nie można szybko pozbyć się potem kłopotu”, „ludzie nie mają ochoty na stosowanie antykoncepcji” itp. Generalnie każdy inny argument, niż ten który usłyszałam. Dziennikarka jednak wybrała najgłupszy z możliwych sposób wal...

Rzecz o spłacaniu długów część 1

Spiskownik 13.07.19 Szczęście jest sumą nieszczęść, które nas ominęły. Rzecz o spłacaniu długów część 1         Wena to narowisty koń, który nigdy nie odpuszcza. Uzależnienie silniejsze niż sama kokaina. Kiedy przed laty tworzyłam pierwsze blogi, po prostu chciałam pisać co mi wena pod palce przyniesie. Dziś chyba wcale nie jest inaczej. Po roku walki, by nie tracić czasu na coś tak absurdalnego jak pisanie o emocjach, znów im ulegam. Znów jestem w transie, który w brew mojej woli coś bez ładu i składu sobie tworzy. Trans. Dokładnie tym jednym słowem nazwała bym to co dzieje się z artystą mówiącym o emocjach. Kultowy spiskownik powstał wieki temu jeszcze gdy pisanie było wylewaniem żali na rodziców i koleżanki ze szkoły, do małego bordowego palmiętnika. Kultowy spiskownik, który odważyłam się publikować już nie był mały ani bordowy. Był blogiem, który sam się bronił. Był też blogiem, który mnie samą obronił. Bardzo długo funkcjo...

Recenzja na dziś „Twoje domowe biuro” Laura Vanderkam

  Recenzja na dziś „Twoje domowe biuro” Laura Vanderkam W szale przedświątecznych przygotowań, jak co roku, zajrzałam do ulubionej księgarni na rogu ulic Chmielnej i Szpitalnej w Warszawie. Wśród wielu tytułów, w turbo obniżonych cenach, znalazłam ten, który miał zrewolucjonizować moją pracę i dzienną efektywność. Robiąc nowe zakupy, byłam w trakcie czytania Pisma Świętego. Do dokończenia zostało mi ledwie kilka Ewangelii Nowego Testamentu. Zmierzałam ku końcowi mojego osobistego Mont Everestu, gdy na mojej półce pojawiła się długo wyczekiwana książka o pracy zdalnej. Początek nowego roku to idealny moment, by wdrożyć nowe nawyki, pomyślałam. Zdalnie pracuję od 2005 roku. Przez te 20 lat nauczyłam się, że domowe obowiązki, rodzina i przyjaciele nierozumiejący, że „w domu to także praca”, oraz przesadnie długie listy zadań to największe utrudnienia. Coś, co ja robię od dwóch dekad, stało się modne w czasach pandemii. Wcześniej nikt nas nie uczył, co mamy ze sobą zrobić, gdy...