Przejdź do głównej zawartości

Zielony koc

 

Zielony koc

 

Różne drobiazgi wyzwalają w nas różne emocje.

Każdego dnia inne drobiazgi. Każdego dnia inne emocje.

 

Są takie dni, że nakarmisz się optymizmem, modlitwą, dobrą energią, tak bardzo, że nie możesz się nadziwić swoją przemianą. Zapał nie gaśnie. Tańczysz, śpiewasz, zarażasz świat pozytywną energią.

To działa, krzyczysz wszem i wobec.

Twoja dobra energia zaraża, udziela się wszystkim dookoła. Nie możesz się nadziwić jakie to było proste.

Myślisz, że będzie tak już zawsze. Wytrwałeś dwa tygodnie bez zrzędzenia i marudzenia. Wytrwałeś tydzień codziennie rano czytając, biegając, medytując, nie jedząc kolacji, lub jedząc zdrowe śniadania.

 

Przepełnia cię zapał, dobra energia, widzisz efekty. Zaskakująco łatwo osiągnąłeś swoje efekty.

I nagle! Nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, twoje życie z sekundy na sekundę staje się piękne.

Tak, naprawdę bywają i takie momenty.

Cały wszechświat ci sprzyja a ty nie możesz się nadziwić jak pięknie się wszystko układa.

 

I kiedy jest tak dobrze, cudownie i wspaniale, ta mieszkająca nad tobą Pani Rura, kolejny raz trzepie swój zielony koc na twój balkon. Ten balkon, który ty myjesz w zimowe popołudnia na kolanach, bo tak chcesz by widok z za twojego biurka, był ładny. Na nieszczęście swoje i Pani Rury ustawiłeś biurko właśnie pod oknem balkonowym. Jeszcze nie przestały cię boleć plecy po tym jak się napracowałeś czyszcząc balkonowe fugi. A ta Rura, drąca się od lat na swoich bliskich ma czelność sypać syf ze swojego mieszkania wprost na twój świeżo wymyty balkon. Bezczelnie deszcz zaczął padać zmywając resztki białego puchu, który tak cudownie tydzień temu okalał twoje wnętrza i zewnętrza.

W wypachnionej łazience zebrała się sterta prania. Na podłodze piach naniesiony z ekologicznie odśnieżanych ulic.

Srał to pies myślisz w duchu. Wszystko przez panią rurę i jej zasrany kocyk.

Nie dość że ci zasyfiła balkon, to jeszcze brud z jej mieszkania zaśmiecił twoją aurę.

 

Tak tak kochani, jedna pani rura, byle kurzem z domowych tekstyliów potrafi zabrudzić całą dobrą energie.

Oj chodzisz wówczas wnerwiony. Już nie tylko na panią rurę, ale na cały świat.

Nie widzisz nic tylko ten trzepiący się koc.

 

A mogło być tak pięknie… gdyby nie ten zielony kocyk….

 

Tak jest. Zawsze gdzieś jest jakaś pani rura albo pan wykałaczka, którzy choć nic nie znaczą zaśmiecają Twoją aurę i brudzą dobrą energie, którą z takim trudem wypracowywaliście.

 

Na kulturę sąsiadów nie mamy wpływu. Są brudasami i muszą żyć z tymi brudami. To o nich samych świadczy.

Mamy jednak wpływ na to co zrobimy z tym wkurwem, nerwem, złością, wściekłością.

Zawsze możemy przerzucić ten syf na sąsiada poniżej lub wykorzystać te niegodziwość by dalej budować swoją chwałę. To od nas zależy… Serio, serio…

Na ten przykład Ja idę na spacer, bardzo szybkim krokiem spaceruje. Kalorie szybciej się spalają, kiedy szybko tuptasz. Tym banalnym sposobem sprawiam, że pani rura (której szczerze nie lubię właśnie za takie zachowania), robi dla mnie coś dobrego. Dzięki niej szybciej chudnę.

 

Wiadro pomyj jednak na nią wylałam, nie tylko w myślach. Panią rurę sklęłam adekwatnie do zachowania a nawet bardziej niż na to zasługiwała. Mój własny Grzech okalał teraz moją duszę zdecydowanie bardziej niż jej paprochy mój balon.

 

Ja jednak chce mieć dobrą aurę, roztaczać światło dobra wokół siebie, zapraszać dobrą energie i dobrych ludzi. Taką podjęłam decyzje. Nad tym pracowałam. Do tego dążyłam. Żaden zielony koc nie może mi tego odebrać nawet jeśli tej smutnej kobiecie się nie podoba, że ktoś mieszkający pod nią lubi porządek i cisze. To ona chce być nerwowa, spięta, niefajna. Ja taka nie chce być.

Dobrze jest sobie czasem zadać pytanie „czy chce taka być? Czy chce tak żyć? Jaką aurę chce roztaczać? Jaką emocje chce światu dawać?

Co chce dostać w zamian?

 

A dostajemy to co dajemy.

Jeśli chcesz dostawać pozytywne doświadczenia, dawaj pozytywne wibracje.

Jeśli rozdajesz na prawo i lewo swój negatywizm, to wiedz, że dokładnie to do ciebie wróci.

 

Na negatywne myśli jakie wysłałeś pod adresem pani rury, spacer to za mało. Rozchodziłeś złą energie ale nie zmyłeś grzechu przekleństw i obelg pod jej adresem wypowiedzianych. I tego nie zmienisz, czasu nie cofniesz, z reszta przecież jej się należało. Nie popadajmy w hipokryzje. Sama się o nie prosiła. W dalszym ciągu twoje aura jest brudna i jak byś nie ważył, to waga stoi już równo po obu stronach.  

Zrób dobry uczynek dla kogoś zupełnie innego. To moja rada.

Brudu nie zmyjesz ale ilość dobrej i złej energii zrównoważysz.

A dzięki temu, twój brud będzie mniejszy.

 

Czy w dobroczynności, chodzi o to by źle robić jednym i odkupować winy robiąc dobrze innym? Nie, absolutnie nie. Chodzi o to by mieć jak najwięcej dobra na swoim koncie. W chwilach kiedy jesteś nie fajny, to właśnie te dobre uczynki sprawią że cofniesz się o jeden krok i to na krótką chwile. A potem z łatwością wrócisz na swoje pozytywne tory, i tym chętniej będziesz robił dobre rzeczy.

A dobro zawsze wraca i generuje więcej dobra.

 

Zapominasz, że byłeś zły, brudny, nie fajny, usmolony cudzym syfem. Przypominasz sobie, że jesteś na dobrej drodze. Na swojej wymierzonej drodze.

 

Rozwój to ciągła i nieustanna praca nad sobą.

Nie miej złudzeń. Zawsze przyjdzie dzień, człowiek, sytuacja, w której wyjdą stare emocje, nawyki, bałagany. To nie oznacza, że wszystko stracone. To oznacza, że cały czas musisz pracować nad sobą, cały czas musisz iść w stronę celu, który wybrałeś. Cały czas! Konsekwentnie! Każdego dnia od nowa!

 

Rozwój to nieustanna walka z samym sobą. To nie kończąca się praca. To codzienne zaczynanie od nowa. I tak będzie dwa do przodu, krok do tyłu. Ale statystycznie jeśli się nie poddasz pod wpływem zielonego kocyka, to szybciej niż myślisz dojdziesz do celu.

 

Byś może takie panie rury są po to byśmy nie spoczęli na laurach swoje zajebistości. Być może dwulicowy pan wykałaczka jest po to byśmy nie zapomnieli, że cały czas trzeba być czujnym.

 

Zawsze będą lepsze i zawsze będą gorsze dni. Zawsze będą fajni i nie fajni ludzie dookoła. To jednak od nas zależy czy staniemy się tacy jak oni czy tacy jak my chcemy być.

Nie mówcie mi, że maż jest zły wiec i ty musisz być zły. To on jest zły a ty masz porostu pretekst by też taki być.

 

Ja dzięki pani rurze spaliłam 1500 kalorii, pomogłam przejść przez ulice staruszce, wsparłam potrzebujących, pomodliłam się do ulubionego Anioła, napisałam wreszcie tekst na bloga i przeczytałam 20 stron książki i zrobiłam kilka fajnych rzeczy.

Mi ta sytuacja wyszła na dobre, bo wybrałam to co dla mnie dobre i tym się nakarmiłam.

 

A ty?

Będziesz jak pani rura, która brudzi wszystkich dookoła tym czego najwyraźniej ma najwięcej czy zanurzysz się w rzece dobrych uczynków czyniąc swój świat czystym?

 

Ściskam was z miłością i wdzięcznością.

Tańcząca z Wilkami

Zora

                                                                     zródło: https://www.youtube.com/watch?v=aWQz6lrZ3Pw

 

 

Komentarze

  1. Ech, no właśnie. Nie mamy wpływu na to, co robią inni, ale możemy zainterweniować, gdy czujemy, że ich działanie źle na nas wpływa. Możemy to zatrzymać. Czasem mi się udaje, a czasem ogromna fala burzy mój wewnętrzny spokój i spalam się, chociaż tak naprawdę czy jest nad czym?
    Fajny wpis:)
    Pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kwiatki na dzień Matki

  Kwiatki na dzień Matki Obserwując przedwyborcze zmagania kandydatów na Prezydenta RP, zauważyłam że jedną z istotniejszych kart przetargowych, są prawa kobiet. Politycy prawicy stają w obronie dzieci nie narodzonych. Lewicy zaś w obronie prawa do decydowania o własnym ciele przez kobiety. Temat kobiet rozgrywany jest niczym rozdzielana szmata, między sępami. Argument jaki padł przez pytającego w jednej z debat brzmiał „kobiety nie chcą rodzić bo boją się, że nie będą mogły potem usunąć dziecka”. Przyznaje, że jest to jeden z większych absurdów jakie słyszałam. Ta teza powinna brzmieć raczej „kobiety nie chcą uprawiać sexu bo boją się że nie będą mogły usunąć błędu chwilowej przyjemności” lub „mężczyźni nie chcą mieć dzieci, więc unikają związków z kobietami bo nie można szybko pozbyć się potem kłopotu”, „ludzie nie mają ochoty na stosowanie antykoncepcji” itp. Generalnie każdy inny argument, niż ten który usłyszałam. Dziennikarka jednak wybrała najgłupszy z możliwych sposób wal...

Rzecz o spłacaniu długów część 1

Spiskownik 13.07.19 Szczęście jest sumą nieszczęść, które nas ominęły. Rzecz o spłacaniu długów część 1         Wena to narowisty koń, który nigdy nie odpuszcza. Uzależnienie silniejsze niż sama kokaina. Kiedy przed laty tworzyłam pierwsze blogi, po prostu chciałam pisać co mi wena pod palce przyniesie. Dziś chyba wcale nie jest inaczej. Po roku walki, by nie tracić czasu na coś tak absurdalnego jak pisanie o emocjach, znów im ulegam. Znów jestem w transie, który w brew mojej woli coś bez ładu i składu sobie tworzy. Trans. Dokładnie tym jednym słowem nazwała bym to co dzieje się z artystą mówiącym o emocjach. Kultowy spiskownik powstał wieki temu jeszcze gdy pisanie było wylewaniem żali na rodziców i koleżanki ze szkoły, do małego bordowego palmiętnika. Kultowy spiskownik, który odważyłam się publikować już nie był mały ani bordowy. Był blogiem, który sam się bronił. Był też blogiem, który mnie samą obronił. Bardzo długo funkcjo...

Recenzja na dziś „Twoje domowe biuro” Laura Vanderkam

  Recenzja na dziś „Twoje domowe biuro” Laura Vanderkam W szale przedświątecznych przygotowań, jak co roku, zajrzałam do ulubionej księgarni na rogu ulic Chmielnej i Szpitalnej w Warszawie. Wśród wielu tytułów, w turbo obniżonych cenach, znalazłam ten, który miał zrewolucjonizować moją pracę i dzienną efektywność. Robiąc nowe zakupy, byłam w trakcie czytania Pisma Świętego. Do dokończenia zostało mi ledwie kilka Ewangelii Nowego Testamentu. Zmierzałam ku końcowi mojego osobistego Mont Everestu, gdy na mojej półce pojawiła się długo wyczekiwana książka o pracy zdalnej. Początek nowego roku to idealny moment, by wdrożyć nowe nawyki, pomyślałam. Zdalnie pracuję od 2005 roku. Przez te 20 lat nauczyłam się, że domowe obowiązki, rodzina i przyjaciele nierozumiejący, że „w domu to także praca”, oraz przesadnie długie listy zadań to największe utrudnienia. Coś, co ja robię od dwóch dekad, stało się modne w czasach pandemii. Wcześniej nikt nas nie uczył, co mamy ze sobą zrobić, gdy...