Piękno kobiecości
Po kilku upalnych dniach, wreszcie nadeszła ulewa.
Aktualnie burza nie ma siły zapowiadanej w alertach. To raczej
silniejszy niż wczoraj wiatr i deszcz. Współczesny świat robi tragedie ze zwykłej
burzy, a przecież to normalne, że w lipcu pada deszcz.
Choć do spaceru mamy jeszcze godzinę, zabieram psa na
wcześniejszy spacer. Na wypadek, gdyby nadszedł zapowiadany armagedon ściągam
też kwiaty z balkonu oraz zabezpieczam wszelkie tekstylia. Ubrana w długą
sukienkę bez rękawków zabieram psa na ostatni dziś spacer.
Z perspektywy 8 piętra mamy sporo czasu. Na dole jednak
zaskakuje nas ulewa.
Moje nagie ramiona, moje włosy a nawet bielizna są zupełnie
przemoczone. Pies próbuje czym prędzej wrócić do domu, ja wprost przeciwnie. Nie
mam ochoty chować się przed deszczem. Zwłaszcza tym w którym się chowam,
zatapiam ginę. Deszczem, który z tak ożywczą siłą zmywa ze mnie cały ten kurz,
brud, chaos i bałagan.
Deszcz wprost do studzienek ściekowych zmywa ze mnie
wszystkie toksyny, cudze frustracje, problemy, błędy.
Tak mi nie wiele potrzeba by poczuć się prawdziwie wolną,
lekką, prawdziwą a przede wszystkim czystą.
Ulewy mają w sobie coś wspaniałego, naturalnego, prawdziwego.
Szybko idę pod prysznic by dokończyć dzieła jakie zaczęła natura.
Zupełnie nagą obmywa mnie chłodna woda. Tak mi dobrze i
lekko w tym stanie.
Jak to dobrze, że nie dojechał toksyczny kolega. Jak to
dobrze, że nikt nie miał czasu by dzwonić i coś chcieć.
Kobiecość jest taka piękna. Równie piękna co zieleń letnich
traw, śpiew porannych ptaków, szum morza, sarna skubiąca trawę w tatrach,
zachody słońca.
Deszcz czule muska moje ciało, pokazując jak jest piękne. Z czułością
i subtelnością natura dotyka każdego skrawka mojego ciała. Dla niej jest piękne
w każdym milimetrze. Delikatne krople deszczu niczym nienasycony kochanek
dotykają kolejnych przestrzeni pokonują barierę letniej sukienki, a nawet
bielizny.
Kobiety są przepiękne. Posiadają w sobie siłę i piękno
natury. Bywamy zbyt gorące, jak letnie dni. Bywamy zbyt silne niczym lipcowe
burze. Bywamy radosne niczym wiosna. Bywamy zimne i surowe niczym zima. Bywamy melancholijne
niczym listopadowe mgły. Jesteśmy pracowite niczym jesień i tak jak ona bywamy
zamyślone.
Bóg stworzył kobietę równie piękną co przyrodę i zmienną
niczym pogodę.
Współczesny świat wmówił nam, że kawałek tłuszczu na ręce
jest ohydny. Wmówił nam, że zmarszczki o wiotczejąca z wiekiem skóra są
wstrętne. Że nasze emocje są przesadzone. Że nasze pasje są nie istotne.
Świat wmówił nam, kobietom, że kobiecość wcale nie jest
piękna. Raczej dziwna, zła, niepotrzebna. Ubrał nas w spornie, dokleił sztuczne
rzęsy i pazury. Wlał botoks w zmarszczki i silikon w piersi. Zabroniono nam
jeść i wmówiono, że szkielet jest piękny.
Tymczasem szkielet jest bezpłociowy. Nie ma koloru oczu, nie
ma paznokci, ust serca ani nawet nerek czy wątroby. W szkielecie nie ma
zupełnie nic prócz kilkuset kości.
Większość projektantów mody to mężczyźni. Większość lekarzy,
polityków, kierowników, kucharzy – to mężczyźni.
Jak bardzo muszą się nas bać, skoro tak bardzo nas zmienili.
Jak bardzo muszą się nas bać, skoro wylansowali modę tak okrutną dla naszej
kobiecości?
Jak wielka siła, mądrość i piękno skrywają w sobie tak
wyjątkowa kobiecość, że tak nas z niej ograbiono.
Jeszcze te pieprzone stereotypy:
Jeśli kobieta pisze wiersze, mówi się, że jest egzaltowana. Jeśli
z dumą nosi sukienki po Babci, to znak, że jest eklektyczna. Jeśli w jej domu
są bibeloty, kwaty, dywany i firany czyniące wnętrze domowym i przytulnym to
znak, że ma przestarzały gust. Jeśli ma odwagę płakać, gdy coś ja rani, wówczas
jest histeryczką, która powinna zasypiać skąpana w wiadrze melatoniny i
suplementować ashwagande oraz psychotropy i hormony wygłuszające jej emocje.
Kobieta, która nie godzi się na przemoc, obrażanie czy
wykorzystywanie. Kobieta, która żąda i wymaga by traktowano ją z szacunkiem to
zbyt wysoko nosząca się księżniczka, ta zaś, która ma odwagę robić karierę lub
co gorsza mieć ambicje to nie kobieca karierowiczka.
Najgorsze, są jednak te inteligentne, w dodatku kiedyś
zranione. Im nie da się wcisnąć byle kitu i zwabić bzdurami. One znają już gorzki
smak zranienia, braku szacunku, podciętych skrzydeł.
Gorzej, gdy taka odkryje piękno swojej kobiecości. Pokocha krągłości,
zmarszczki. Zaakceptuje swoje emocje, ambicje, radości i zranienia. Takiej kobiety
nie lubi zupełnie nikt. Inne kobiety zazdroszczą jej naturalności. Mężczyźni nie
umieją jej zaszufladkować, przechytrzyć, zaimponować.
O takich kobietach mówi się, że są rzadkim typem SIGMA. Najrzadszym
i najpiękniejszym typem kobiety. Czyste piękno. Tak czyste, że aż oślepiające.
Większość mężczyzn, jest zbyt słabych, leniwych, delikatnych
by dorównać kobiecie sigma. Większość społeczeństwa zrezygnowała z dążenia do
doskonałości pozostając w ciasnych szufladach osobistych stref komfortu. Kobiecie
sigma to już nie wystarcza. Ją nie zadowoli letnia przyjaźń, letnia miłość,
średniej jakości seks. Ona zna samotność i już się jej nie boi.
To właśnie z lęku, przed ostracyzmem, odrzuceniem,
osamotnieniem wiele z nas kobiet rezygnuje z odrywania własnego nadzwyczajnego
piękna. Rezygnuje z własnych pasji, marzeń, ambicji i piękna. Rezygnuje z
ukochania procesów starzenia. Rezygnuje z ulubionego jedzenia. Rezygnuje z
podkreślających kobiece piękno sukienek. Rezygnuje z naturalnych ust i
paznokci. Rezygnuje z siebie i tej cudownej indywidualności.
Moim zdaniem to wielka strata dla świata, że kobiety przestają
być kobietami. W kobietach wszystko jest przecież tak nieopisanie piękne.
Pozdrawiam Tańcząca z Wilkami Zora.
Komentarze
Prześlij komentarz