Przejdź do głównej zawartości

Samotność z wyboru

 

Samotność z wyboru

Bywają momenty, gdy wena wzbiera niczym wezbrana tama. Wówczas to słowa zrywają więzy dyplomatycznego milczenia i tworzą wzburzone kanonady słow.

Wylewają się one bez ładu i składu zatapiając wszystko na swojej drodze.

Wiele osób ma do mnie żal, że ich opuściłam, że z nich zrezygnowałam, że odeszłam, że byłam brutalna w słowach i czynach. Te same osoby mówią, że „nagle, coś mi odpaliło”.

W naszym, życiu bywają skrajne dni, uczucia i emocje. Jedne są bardzo pozytywne inne bardzo negatywne. Zastanawiam się czy prawdziwych przyjaciół poznaje się w dobre czy złe chwile?

Zauważyłam, bowiem że gdy chce się podzielić dobrą wiadomością- to zwykle słyszę, jak komuś jest źle. Natomiast gdy informuje o złych wiadomościach, ludzie jak by instynktownie wyczuwają, że będą musieli coś z siebie dać i nawet nie odbierają.

Pewnego dnia, rankiem pojechałam do lekarza, zabierając ze sobą pyszną kanapkę domowej roboty i umawiając się ze sobą, że cokolwiek lekarz mi nie powie, zjem ją o poranku na pobliskim pomoście. Tego dnia wieści od lekarza były wyjątkowo dobre. Śniadanie nad jeziorem było zatem celebrowaniem sukcesu. Na liście zadań miałam, jeszcze kilka takich, dzięki którym nie tylko poranek, ale cały dzień będzie piękny. Dzień faktycznie był piękny. Nauczona doświadczeniem już rano, jedząc te kanapkę zastanawiałam się, kto będzie próbował na te radosne emocje wylać swój syf. Tu też się nie pomyliłam. Im więcej radości tym więcej chętnych by przelać na mnie swoje frustracje.

To tylko jeden z dni opisanych. Ale nie jedyny jaki miał miejsce. Ludzie jak by instynktownie wyczuwają, że uwolniłaś się od jakiegoś kamienia i natychmiast próbują uzupełnić puste po nim miejsce wstawiając tam swoje kamienie.

Wiele lat uważałam, że empatia jest droga wartą podążania. Pomagając, słuchając, radząc, człowiek jest taki mądry, dobry, szlachetny, doceniany i co najważniejsze potrzebny.

Moje podejście do empatii zmieniło się diametralnie dopiero gdy moje własne problemy stały się dla mnie samej zbyt ciężkie do udźwignięcia. Wówczas to, gdy nie miałam siły dla siebie samej, a musiałam ją mieć, przestałam mieć ją także na dźwiganie cudzych ciężarów. Byłam tak okrutnie zmęczona i przerażona własnymi sprawami. Nikt mnie nie rozumiał i nawet nie próbował wspierać. Kłamie, że nikt było kilka osób i to dzięki nim wygrałam tamte walki. Kiedy tamci nalewali siłę i nadzieje ci drudzy te resztki, których ledwie starczało dla mnie próbowali mi odebrać.

Działając na zasadzie wzajemności próbowałam się zwierzać także tym, którzy przychodzili brać dobro i zostawiać swoje kamienie.

Jakże często by przebić się z własnymi sprawami musiałam wpierw wysłuchać o ich problemach. Jeszcze czyściej po 5 minutach bycia wysłuchaną przez godzinę rozwiązywałam cudzy problem. Żeby chociaż ci ludzie brali sobie do serca te rady…, ale nie oni je brali razem z całą energią jaką im dawałam i wyrzucali do śmietnika, częstokroć robiąc ze mnie tą najgorsza.

Gdy całkiem opadłam z sił zrozumiałam, że mniejszym złem jest przeżywać własne troski w samotności, niż szukać pocieszenia. W samotności mam jeden problem, ten mój własny. Szukając pocieszenia mam swój i tego kogoś do kogo przyszłam.

Wówczas to moje mądre ciało wypracowało nawyk unikania ludzi, gdy mam problemy.

Nie zrobiłam tego z egoizmu, o co tak często jestem posądzana. Zrobiłam to, bo nie miałam siły, dźwigać ich ciężarów, gdyż za ciężko mi było z moimi.

 

Jeszcze gorzej, gdy odnosisz sukces. Och jak ludzie nie lubią, gdy jesteś szczęśliwy. Zawsze wtedy próbują cię obwiniać, że masz lepiej niż oni. Obwiniać… jak byś nie miał prawa mieć lepiej od nich, zwłaszcza dziś, zwłaszcza w tym momencie.

Statystycznie 90% rozmów zatytułowanych, „hej dzwonie podzielić się dobrą wiadomością” w odpowiedzi kończy się „to gratuluje a u mnie jest tak źle”.

 

Nikt z nas nie jest samotny z wyboru. Przynajmniej ja w to nie wierze.

Trudno jest chodzić w za ciasnych butach w dodatku dźwigając plecak pełen kamieni.

Do pewnego momentu można się oszukiwać. Przychodzi jednak taka chwila, gdy nogi tak krwawią, że zwyczajnie nie da się dalej tak iść.

Ego można karmić na różne sposoby. Tylko, że to jest ułuda!

Na pewnym etapie swojego życia, zabrakło mi sił by dźwigać ich problemy i zwyczajnie musiałam z nich zrezygnować. Za wieloma osobami bardzo tęsknie. A jednak podjęłam decyzje, która na tamten czas była dla mnie najlepsza.

Ludzie traktowali mnie jak śmietnik na własne emocje. Nie jeden człowiek, lecz całe chordy ludzi. Ile można rozwiązywać cudze problemy? Można w nieskończoność, tylko co się dzieje wówczas z naszym własnym życiem? Czy nie niszczeje w kącie zaniedbane?

Dokładnie to zaczęło się dziać z moim życiem pod wpływem rozdawania go obcym ludziom, dla których jak się okazało byłam jedynie śmietnikiem na emocje.

Dopiero gdy było już tak bardzo źle, że przyparta do ściany ledwie oddychałam zebrałam się w sobie i postanowiłam tym razem uratować siebie. By do tego dojść musiałam permanentnie spierdzielić własne życie, zdrowie, finanse. Musiałam przestać być atrakcyjna dla wszelkiej maści złodziej, którzy nie mieli ochoty dźwigać moich problemów, musiałam stać się im zbędną.

Uwolnienie od jak zwykłam ich nazywać „złodziei” nie jest łatwe. Nauczyłam ludzi, że zawsze jestem i to kosztem siebie. Kiedy już się od nich po uwalniasz jest jeszcze gorzej, bo pojawia się pustka i samotność.

Z czasem dochodzi prawda a z nią ogromne rozżalenie i poczucie bycia totalnie wykorzystaną.

Za kulisami mówią o tobie najgorsze rzeczy zamieniając całe dobro jakie od ciebie dostali w gówno. Z jednym tylko mają racje. Otóż stałaś się totalną egoistką.

Tak, z altruistki stałam się totalną egoistką. Odcinam się od problemów tak bardzo jak tylko się da. Swoje własne troski staram się niczym supełki rozwiązywać a cudzych nie zbieram już.

 

Nigdy nie odeszłam od żadnego człowieka. Po prostu przestałam mieć siłę dźwigać ich ciężary. Po prostu te siłę zostawiam sobie na rozwiązywanie własnych spraw. Dla mnie moja wiedza jest bezcenna i pomocna. Dla nich zawsze była narzędziem by zrobić ze mnie swój prywatny śmietnik.

 

Przerażające, jest to jak niewiele znaczymy dla ludzi. Wystarczy drobne potknięcie byśmy stali się zbędnym balastem.

Miałam wielkie szczęście na swojej drodze spotkać kilaka osób którym się chciało być czasem dla mnie. Te osoby oddawały mi swoją siłę, gdy byłam bezsilna. Dostałam w życiu bardzo wiele pomocy i ciepła. Nigdy jednak dobro nie przyszło z rąk złodziei. Oni, gdy świat się walił znikali pod byle pretekstem. Ja sama, z reszta nauczyłam się ich unikać, gdy moje życie stawało się dla mnie zbyt ciężkie. Nidy też nie odeszłam od człowieka, gdy był w epicentrum własnych problemów. Odchodziłam dopiero gdy poukładali swój świat i pokazywali, jak jestem już zbędna.

 

Nikt z nas nie decyduje się na samotna wędrówkę od tak. Czasem zwyczajnie łatwiej jest poradzić sobie samemu niż liczyć na pomoc, która finalnie nie nadchodzi.

Przynajmniej ja tak mam!

Jak wiele jest osób za którymi tęsknie wiem tylko ja. Kiedyś, gdy rozwiązałam swoje supły wracałam do nich i opowiadając o wnioskach z podróży ratowałam ich świat. Dziś jednak wiem jak wielką szkodą i bezsensem są te powroty. Ledwie poukładany świat potrafi zburzyć jedna toksyczna relacja, która i tak zniknie, gdy znów zdewastujesz własne życie.

Dlatego tym razem nie zamierzam wracać!

Ci ludzie w potrzebie lewie zniknęłam znaleźli nowe śmietniki dla własnych emocji. Ci ludzie mieli mnie dziś, gdy ja walczyłam z własnymi troskami. To poczucie odpowiedzialności już mnie nie dotyczy, odkąd wprowadziłam zasadę wzajemności.

Ech można by pisać i pisać.

Wiem jedno… tama się zerwała, bo mam w sobie wielki żal do tych wszystkich wampirów, którzy przychodzili tylko by brać i mają dziś czelność nazywać mnie egoistą, gdy już nie daje się tak łatwo okradać.

Moje ego cierpi katusze nie przeciętne. Nie może się chwalić sukcesami i pysznić dobrocią serca ani mądrością wniosków wyciągniętych w trudnych doświadczeń. Tych doświadczeń by w większości nie było, gdyby nie ta empatia prowadzącą to zaniedbania i dewastacji własnego życia dla innych.

Mam dość własnych problemów i nie mam już ochoty taplać się w cudzym gównie.

 

To nie egoizm- to miłość i szacunek do siebie! To też i wniosek z minionych doświadczeń.

Smutno mi, że nie mogę się wygadać tym którzy tak mnie chętnie kiedyś zasypywali własnymi troskami. Smutno mi, że nie mogę się pochwalić swoimi radościami. Smutno mi, że tak wiele czasu zmarnowałam ratując życie innych. Tu jednak mogę być zła tylko na siebie.

Odpowiedzialność za siebie i własne życie… temat na kolejny wpis…

Ale tym właśnie jest ten egoizm… braniem odpowiedzialności za siebie.

 

Dziś bez retuszu, bez korekty, bez upiększania. Za to z garścią deklaracji, że nigdy nie wrócę do żadnego ze złodziei, egoistów, manipulantów, ludzi, którzy brudzili mój blask swoim gównem, którzy zwalają na mnie swoje problemy uważając, że jeden więcej mogę ponosić za nich, turzy którzy uciekają, gdy wali się mój świat a potem bohatersko wracają mówić, że jak wole w tych chwilach być sama. Co za bzdura. Nikt w trudnościach nie powinien być sam…, jeśli ktoś z ciebie rezygnuje, gdy jest mu ciężko, to znaczy, że ty sam nie masz ochoty prawdziwie pochylić się nad jego problemem.

Nigdy nie uciekłam od żadnego człowieka… i zawsze w troskach czekałam na kogoś komu się będzie chciało ponieść ze mną plecak moich trosk…

Decydujemy się na samotność z lęku przed kolejnym zranieniem, z bezsilności, z poczucia bycia odrzucanym, z braku sił by udawać, że życie jest letnie, nijakie, inne niż jest, z obrzydzenia wobec kłamstwa i nieszczerości i tak dalej i tak dalej…

Och jak mi się dziś ulało…

Pozdrawiam tańcząca z wilkami, Zora.   

 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

rzecz o rozwiązaniach problemów

Uciec od problemów można tylko je rozwiązując Nie da się uciec od problemów. Rozwiązane sznurowadło w budzie nie zawiązuje się samo tylko dla tego, że nie patrzymy na buty. Ono wciąż jest rozwiązanym sznurowadłem, i wciąż stwarza zagrożenie, nadepniemy i się przewrócimy. Wyciszony telefon nie przestaje dzwonić tylko dla tego, że go nie słyszymy. Wręcz przeciwnie. Osoba dzwoniąca tym bardziej jest zdenerwowana i tym bardziej chce wyjaśnić sprawę. Nie spłacone długi nie nikną tylko dla tego, że olewamy natrętnego windykatora. Wręcz przeciwnie wściekły tym większe nalicza odsetki, powiększając ów dług. Za zamkniętymi drzwiami nie schronisz się przed problemami. One wciąż są z drugiej strony i   nie kontrolowane rosną w siłę. Od nie rozwiązanych spraw po prostu nie da się uciec. Można nie odbierać listów, meili, telefonów. To nie jest rozwiązanie tylko uciekanie i zdobywanie odsetek od problemu, które tylko go powiększają. Jedyna możliwość by pozbyć się pr...

DEFINIOWANIE CELÓW WG. MODELU SMART

  DEFINIOWANIE CELÓW WG. MODELU SMART   Posiadanie celów bardzo korzystnie wpływa na naszą motywację. Przy wyznaczaniu celów bardzo pomocna jest prosta metoda znana jako  SMART . Fundamentem zarówno w procesach sprzedaży jak i budowaniu efektywności osobistej jest dobrze właściwe zaplanowanie oraz sformułowanie celu. Im lepiej zaplanowany cel, tym wuększe szanse na jego sukces i realizację. Jedną z metod pomagających zmienić cele w konkretne działania jest metoda SMART. SMART to sposób formułowania celów, który zwiększa szansę na ich realizację. Nazwa metody SMART pochodzi od pierwszych liter angielskich słów oznaczających, że cele powinny być konkretne, mierzalne, osiągalne, atrakcyjne oraz określone w czasie. Każda litera jest skrótem od określonej cechy i tak: S M A R T   S – SPRECYZOWANE M – MIERZALNY A – ATRAKCYJNY R – REALISTYCZNY T – TERMINOWY Jednym z elementów metody zarządzania przez cele (MBO – Managing by Ojectcives)...

Pstrąg

W życiu trzeba być pstrągiem, płynącym pod prąd w górę rzeki. Tymczasem każe nam się być karpiem grzebiącym w mule.   Strasznie mnie denerwują ludzie, którzy próbują decydować o cudzym życiu. Pod płaszczykiem dobrych intencji, podcinają skrzydła, uwieszają do rąk kajdany a do szyj kamienie. Zamykają w dyby marzenia. Decyzje o tym jak ktoś ma żyć zapadają w ich głowach, z ich własnych powodów, ograniczeń, potrzeb i wizji. Wciąż nie pojmuję, jak można być tak beztroskim morderca cudzych marzeń, wizji, ideałów, pragnień. Świat jest pełen toksycznych hejterów. Mam wrażenie, że jest ich w ostatnim czasie cały wysyp. Rozszerzyła się ta zaraza za pośrednictwem internetu na niespotykaną w dziejach wszechświata skałę. Gdyby dziś, żył jakikolwiek dawny wynalazca czy artysta, nie powstało by ani jedno dzieło, ani jeden wynalazek ani nawet ten cały internet.   Ludzie bardzo lubią decydować o cudzym życiu. Wyśmiewają urodę- zabraniają kobiecie być piękną. A przecież czuć to...