Stara Gitara –
rzecz na temat asertywności
Będąc
dzieckiem, jak chyba każdy marzyłam by mieć gitarę i to jedno jak się okazuje z
wiekiem nie mija.
Mieszkając u
rodziców miałam sąsiada, który speł to marzenie. Sąsiad, wówczas nastolatek
miewał różne pasje. Kochał rap, jeździł na deskorolce i przesiadywał z
ziomeczkami na klatce schodowej. Nienawidziłam jego pasji, aż pewnego dnia nad
moją głową rozległ się dźwięk gitary. Choć średnio mu wychodziło, uwielbiałam niedziele
gdy uczył się grać na gitarze, której dźwięki
wypełniały, także mój dom.
Z czasem było
coraz więcej rapu i deskorolki, ziomeczków a coraz mniej gitary. Aż pewnego
dnia całkiem zamilkła.
Pewnej
soboty, wynosząc śmieci po 2 latach wsłuchiwania się w jej spokojne dźwięki wreszcie
zobaczyłam ją. Była po prostu piękna. Czarna, lakierowana, dostojna i
elegancka.
Stała cicho oparta
o ścianę w swoim czarnym pokrowcu. Nikomu nie potrzebna ale ustawiona tak, by
ktoś jednak mógł skorzystać. Zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia.
Wieczornym
gdy w oknach sąsiadów było ciemno, przyniosłam owo, marzenie z dzieciństwa do
domu.
Po mimo
licznych prób, podobnie jak sąsiad nie nauczyłam się grać na gitarze.
Był taki
czas, że mieszkała w drugim pokoju, gdzie bezskuteczne podejmował próby mój
brat.
Po pół roku
wróciła do miejsca z którego wyszła, a które jest pod pokojem sąsiada. Gdzie od
co najmniej 5 lat zaległa, jako idealny element dekoracyjny w pokoju artystki.
Czasem myślę
by zabrać ją do nowego mieszkania, ale ciągle nam nie po drodze.
Zapewne stała
by sobie taka oparta o ścianę cichutka jeszcze wiele lat gdyby nie moja
siostra.
Moja siostra,
która zdaje się mieć wszystko a na tle której wyglądam niczym ubogi żebrak.
Jak się okazało
na zakończenie pierwszej wigilii w moim życiu, która odbyła się prawie bez awantur
nawet ja mam coś co jest marzeniem mojej idealnej siostry.
Stara czarna,
Gitara, przyniesiona ze śmietnikowej wiaty, na której nikt nigdy nie nauczył
się grać …
Na
zakończenie wigilii postanowiłam dać siostrze zbędny płaszczyk, który jak na
złość się zawieruszył. Kiedy ja tak uparcie go szukałam, ona rozgląda się po
pokoju, jak za dawnych lat węsząc co by tu zabrać i nagle widzi ją…
Relikt przeszłości
i obiekt westchnień każdego nastolatka…. Gitara. Wyjątkowo piękna, czarna
gitara.
- o masz
gitarę, daj mi gitarę– mówi w wigilijną noc, kobieta która ma wszystko,
- po co ci
gitara? Przecież i tak nie masz czasu by grać? – pytam, co zdaje się być
normalnym pytaniem do pracującej matki 2 dzieci.
- ale ja
zawsze marzyłam o gitarze,
- no ja też,
dlatego ją mam- odpowiadam
- ale ty na
niej nie grasz – oponuje
- czasami
grywam, poza tym ją lubię i nie chcę się jej pozbywać,
- nie grasz,
gdybyś grała byś ją zabrała – mówi coraz bardziej piskliwym głosem
- Iwona nie
dam ci gitary, zwłaszcza dziś
- ale ja ją
tylko pożyczę, na chwile, jak mi się spodoba to sobie kupie swoją,
- ty nie
oddajesz rzeczy które pożyczasz
- zobacz jaka
ona jest smutna, ty o nią nie dbasz a ja bym się z niej tak cieszyła – zaczyna przypominać
swoją 5 letnią córkę
- podła
jesteś, ta gitara stoi tu taka biedna i nie zasłużyłaś na nią, a ja tak o niej
marze,
- Iwona
uspokój się, ile ty masz lat, nie dam ci czegoś, czego danie tobie sprawi ze
będzie mi smutno.
Próbuję
używać racjonalnych argumentów, ale one tylko budzą coraz bardziej rozkapryszoną dziewczynkę. Iwona lat 5 postanowiła
żeby w wigilie zabrać moją gitarę.
- daj mi te
cholerną gitarę, warczy zniecierpliwiona, 38 letnia kobieta
- rozumiesz
co mówię, dziś ci jej nie dam, jest wigilia, chcesz przyjedź do mnie na kawe po
nowym roku to się zastanowię.
Na próżno,
szukam racjonalnych argumentów, ona chce gitarę i koniec.
Patrzę na nią
i nie wierze własnym oczom. Jak bym się cofnęła w czasie o 30 lat. Tym razem
jestem jednak zdecydowanie bardziej stanowcza i mądrzejsza. Nie boje się już
ani awantur ani scen.
- Iwona nie
dam ci gitary i koniec, nie wymuszaj na mnie.
- tak to
zobaczymy, mówi tonem nieznoszącym sprzeciwu, po czym otwiera drzwi i jak za
dawnych lat krzyczy
- mamooooo
ona mi nie chce dać gitary
W tym
momencie, w progu staje ojciec, który przyjmując pozycje 100 letniego dziadka
mówi
- oj daj jej
tą gitarę skoro tak chce
- ona chce gitarę,
ale ja nie chce pozbywać się swojej gitary, więc nie dam jej tej gitary, koniec
tematu
- daj mi te
gitarę, krzyczy tupiąc nóżką 5 letnie Iwonka
- daj jej te
gitare, bo jak ty jej nie dasz to ja to zrobię, mówi tym razem 40 letni tata dwóch
małych dziewczynek.
Z dna pokoju
na progu którego stoi jednak 68 letni ojciec odzywa się tego roczna emerytka, a
moja osobista matka, drąc się jak tylko ona potrafi - nie kłóćcie się!
- jesteś
starsza musisz ustąpić młodszej – mówi ojciec, że niby na zgodę używając
argumentu którym terroryzował mnie przez całe dzieciństwo
- Tolek, nie
wtrącaj się – wrzeszczy matka ustawiając wszystkich do pionu
- już nie
chce tej gitary, kupie sobie swoją tylko nie wiem po co skoro ta tu stoi biedna
taka, - kwituje zfochowana Iwonka lat 6
- I bardzo dobrze,
jest wigilia, a to jest moja rzecz i sama będę decydowała co z nią zrobię,
mówię wyjątkowo stanowczo jak na mnie.
Dyskusje kończy
foch mojej siostry, ze teraz to ona już nie chce, że ma pieniądze i sobie kupi.
Tak po raz kolejny zaznaczyła, że „ma bardzo dużo pieniędzy”
Bo ma i stać
ją na gitarę, bynajmniej nie śmietnikowa ani nawet nie marketową.
Kompletnie
nie wzrusza mnie jej foch. Jak znam życie było tylko tanią manipulacją.
Wychodzi z
domu bez gitary, która jak się okazało jest aktualnie jej największym
marzeniem.
W
dzieciństwie ta scena skończyła by się tym, że gitarę by mi po prostu zabrała a
awantura trwała by miesiące z niekorzyścią dla mnie.
Był taki moment,
ze nawet chciałam dla świętego spokoju jej dać te gitarę. Wtedy jednak stanęły
mi przed oczami 2 pytania.
Po 1 jak się
będę czuła gdy ją oddam w brew sobie?
Po 2 czego ma
mnie nauczyć ta absurdalna sytuacja?
W ciągu 10
sekund zobaczyłam, jak wracam do domu złe, że straciłam coś co tak lubię.
Przebiegły mi po głowie miesiące złości na siebie i fale krytyki, że o to znów
jestem frajerem. A potem kolejne tyrady i kombinacje jak odzyskać swoją
własność. Znam siebie. Tą jedną sytuacja wniosła bym do swojego domu 33
hurtownie toksyn i złości na siebie samą.
O nie,
pomyślałam. Więcej nie będę na siebie zła, bo chciałam komuś dobrze zrobić!
Nareszcie
powiedziałam Nie!
Zrozumiałam,
że podarowanie jej tego prezentu nie sprawi, że będę szczęśliwa, lecz zła na
siebie.
Ktoś musiał wrócić
do domu zdenerwowany i ktoś musiał przegrać te bitwę.
Skoro to ona
zaczyna absurdalną scenę o starą gitarę, to czemu ja mam wracać do domu
zdenerwowana i przeżywać miesiącami przegraną bitwę o swoją własność?
Pojmuję, że
ta sytuacja jest niczym innym jak lekcją asertywności.
Jeśli ja sama
nie będę dbała o to co mam, to zawsze będzie ktoś kto mnie z tego okrada i
nigdy nie będę miała nic wartościowego.
Pojmuje że
nie jestem uboga bo jestem głupia, tylko dla tego że pozwalam się okradać.
Anioł
podpowiada… lekcja asertywności, egzamin próbny, wykorzystaj mądrze sytuacje…
Weź swoje
życie we własne ręce…
Tak… przecież
od miesięcy chodzę zła, że ktoś mnie wykorzystał i zostawił. Od miesięcy
zatruwam się tym, co mu powiem gdy będzie chciał wrócić i znów moim kosztem
budować swoje wygodne życie.
Tak… przecież
od miesięcy przygotowuję się do powiedzenia NIE sytuacjom przez, które mam problemy a które są
efektem dobrego serca.
Tak… Przecież
za kilka dni będę musiała powiedzieć „nie pomoge ci, bo to negatywnie wpłynie
na moje życie”.
Nie umiem
odmawiać pomocy, nawet jeśli dzieje się ona moim własnym kosztem. Nie wiem jak to
zrobić by nikogo nie zranić. Nie chce nikogo zranić. Dlatego zwykle wybieram
zrobić sobie krzywdę. Tylko czemu ja mam cierpieć za kogoś, kto tak naprawdę ma
mnie w nosie? Po co mi to?
Scena z
gitarą wydaje się być zatem idealną lekcją, postawioną w idealnym momencie.
Zapewne gdyby
chodziło o samą gitarę odpuściła bym już na początku rozmowy. Ale tu chodziło o
coś znacznie więcej. O mnie samą. O mój szacunek do siebie. O poczucie wartości
i o odwagę mówienia Nie.
Szybko
dostrzegam, że w scenie gitarowej jest drugie znacznie ważniejsze dno.
Lekcja by nie
dać się wykorzystywać i nie poświęcać się, dla ludzi, którzy uważają że coś im
się od nas należy, bo oni tego chcą a nic nie dają w zamian.
Lekcja szacunku
do siebie, wytyczania granic. Lekcja wybierania tego co jest dla mnie najlepsze,
chociażby kosztem nie spełnienia czyjegoś kaprysu.
Egzamin
próbny czy już umiem się bronić tego co jest dla mnie ważne?
Sytuacja z
gitarą miała znacznie głębsze dno, niż groteskowe zachowanie rok młodszej
siostry.
Scena z
gitarą uświadomiła mi również, że każdy ma marzenie i, że każdy ma coś, co jest
obiektem czyiś marzeń.
Moja siostra
marzy o gitarze, ja zaś o tym by przestać być frajerem który robi sobie przykrość
by spełnić cudze marzenia.
Jednocześnie
ta sytuacja uświadomiła mi, że w moim życiu jest całe mnóstwo spełnionych
marzeń. Jak choć by ta gitara, prawo jazdy, spokojne święta i najważniejsze… że
umiem być asertywna.
Babcia miała
racje, słuchanie własnego rozumu daje znacznie większą frajdę niż poświęcanie
siebie by inni byli zadowoleni.
I tak stara
gitara, na której wciąż nikt nie nauczył się grać stała się dla wszystkich
lekcją.
Dla moich
rodziców, że nie dam się już traktować jako ta gorsza. Dla mojej siostry, że
nie wystarczy tupnąć by dostać to czego się chce, a dla mnie że nić aż tak
złego się nie dzieje, gdy mówi się „NIE”
Dobrej
niedzieli, kochani.
Ostatniej w
tym roku
Komentarze
Prześlij komentarz