Przejdź do głównej zawartości

Rzeczywistość współuzależnionej, rzecz o milimetrze z życia w cieniu pijącego.

Rzeczywistość współuzależnionej, rzecz o milimetrze z życia w cieniu pijącego.

Życie z alkoholikiem, to codzienne podnoszenie się i upadanie.

O życiu z alkoholikiem nie da się opowiedzieć jednym zdaniem. Ktoś kto tego nie doświadczył na własnej skórze chyba nigdy nie zrozumie czym jest te niecodzienna codzienność.
Telewizja karmi nas statystykami na temat siniaków na ciele, które przecież stanowią najmniejszą część z koszmaru który rozgrywa się codziennie. Te same media nie umieją opowiedzieć o stresie który odczuwasz wracając do domu i bojąc się tego co w nim spotkasz. Pomijają te wszystkie emocje, lęki strach, adrenalinę, która wypełnia cie przez cały dzień. I nigdy nie mówią o kłamstwach które słyszysz na swój temat, o wątpliwościach i dramatach które są w twojej głowie niemal non stop.
Media mówią, jak zły jest on, nie wspominają jednak jak ty sama siebie ranisz próbując zmienić coś na co zupełnie nia masz ani wpływu ani pomysłu.
A najgorsze, że nie wspominają o towarzyszącym Ci non stop uczuciu przegranej, zdołowanej, rozczarowanej, frustrowanej, zagubionej i bezsilnej kobiety, która krzyczy i warczy bo nie ma już siły.

Po wieczorach spędzonych z pijanym dochodzisz do siebie tak jak byś sama piła.
On pił, ty całe lata nosisz w sobie jego wstyd i kaca. Kaca moralnego, kaca emocjonalnego, kaca psychicznego. Kaca tak silnego, że kolejnego dnia sama robisz awanturę by dostać to od czego uzależnił cie jego nałóg.
Uzależnienie współuzależnionej to emocje, wypowiadane w wysokim C.
C jak cierpienie, C jak czerń, C jak całowanie samego diabła.
To C, jest niczym afrodyzjak, niczym magnes, który przyciąga Cie do niego.
Niezwykła siła, którą naiwne serce nazywa miłością.
Uzależnienie od emocji i adrenaliny, którą odnajdujesz w próbie wyjaśnienia.
Nie daj Bóg by na twojej drodze stanął alkoholik, który ma dobre intencje. On zawsze będzie z niewinną minął coś ci tłumaczył, wyjaśniał, uzmysławiał.

Czy to będzie dobry alkoholik czy zły, pewnego dnia zupełnie słusznie usłyszysz, że jesteś „NIENORMALNA” lub „JAKAŚ DZIWNA”.
I to jedno w tym zmanipulowanym przez picie życiu jest pewne. Jesteś nienormalna, jesteś jakaś dziwna, jesteś dużo bardziej niż on agresywna i nerwowa. A jaka masz być jeśli jego normalnością, jest  świat widziany przez jego pijane okulary?

Życie z alkoholikiem to także ciągłe upadanie i powstawanie.
Każdego wieczora, po każdej imprezie upadasz przygnieciona ciężarem własnych wątpliwości i obaw.
Obaw, że nie dasz sobie bez niego rady. Dasz,  dasz, tylko na chwile o tym zapomniałaś.
Obaw, ze nie zasługujesz na nikogo lepszego. Zasługujesz, tylko uciekasz w samoumartwianie się przed lękiem, że następny będzie jeszcze gorszy.
Obaw, że on sobie bez ciebie nie poradzi. Spokojnie, on sobie na pewno da rade. Szybciej niż myślisz zmanipuluje i omami ładnymi słówkami kolejną kobietę z jakimś defektem.
Defekt, każdy z nas ma jakiś defekt, brak, kompleks. Urok tego nałogu tkwi w tym, że alkoholik zawsze znajduje ten defekt i wypełnia go sobą. U jego boku zwyczajnie czujesz się kompletna i pełna. O jakze niszczycielska jest ta złudna pełnia.

Boisz się też samotności. Lęk przed samotnością, najsilniej trzyma cie przy nim. Słusznie się tego boisz. Samotność jest jak dziura w zębie, która nie wypełniona boli bardzo mocno.
Słusznie się boisz samotności, bo po tym co przeszłaś bardzo długo możesz nie mieć ochoty już nikomu zaufać.
Wizja samotności tym szczególniej boli, że w krótce stanie się ona twoim osobistym wyborem.
Wyborem podyktowaniem lękiem przed wieczorami z awanturą w tle. Lękiem podyktowanym świadomością, że masz ten defekt, brak, dziure w zębie, której nie umiesz mądrze zakleić, co pokazał Ci twój ostatni związek.
Wyborem podyktowanym tym, że w swojej samotni czujesz się po prostu bezpieczniej.

Współuzależnienie to straszna choroba.
Alkoholik by wyzdrowieć wystarczy by odstawił alkohol. A ty biedna co odstawisz?
Odstawisz emocje? Jak przecież bez nich nie da się żyć. My kobiety, całe jesteśmy utkane z emocji.
Odstawisz uczucia? Jak, przecież życie bez uczuć, zwłaszcza miłości prowadzi do autodestrukcji, depresji, samotności?
Odstawisz związki? Przecież ostatnie czego chcesz to żyć w pojedynkę. Jaką masz pewność, ze wewnętrzne monologi nie ranią bardziej niż jego pijackie mądrości?
Nikt nie chce być sam i ty też nie chcesz, dla tego się na to godzisz.

Weźmiesz odpowiedzialność za siebie. Cudowny zwrot, który odmienia życie. Zanim jednak docenisz jego moc, będziesz musiała przebić się przez kłujący, drapiący i bolesny mór własnych słabości. Odpowiedzialność za siebie to świadomość siebie i w tym dobrym i złym aspekcie. Wreszcie będziesz Panią swojego życia. Cudownie brzmi. Małe kłamstwo na temat życia na wolności, które cytując nikt nie mówi, że ta prawda jest bolesnym procesem.
Staniesz w prawdzie. Bolesna lekcja. Stanąć w prawdzie o sobie po tym jak się żyło latami w kłamstwie o was to bardzo bolesna lekcja. Najważniejsza z tych które odbędziesz. Pierwsza i ostatnia która wyrwie cie ze szponów tego cholernego nałogu, jakim jest współuzależnienie.

Nie umiem Ci odpowiedzieć moja droga, co bardziej boli, czy ta samotność czy te awantury.
Bez apelacyjnie wiem, że twoje życie bez niego będzie lepsze, tak jak moje jest. Znajdziesz czas, a przede wszystkim energie by zadbać o swoją urodę, rozwój, prace. Tak przy odrobinie samozaparcia, będzie ci dużo lżej finansowo niż było z nim.
Wreszcie się wyśpisz. Wiec nawet jeśli nie masz pieniędzy twoja cera odzyska dawny blask a twoja głowa chęć do działania.

Nie znam recepty na życie bez niego. Zauważyłam, że kiedy kończy się jeden alkoholik, zaraz piajwia się następny i to jest już nie ich a mój problem.
Przed laty odchodząc od pijaka numer 1 postanowiłam nadać swojemu cierpieniu sens.

Być może ten kolejny alkoholik, pojawił się w moim życiu włąsnie po to bym wreszcie skończyła pisać przed laty zaczętom książkę o tym jak ciężko, jest żyć z samą sobą, gdy cały twój blask gasi pijany księżyc.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kwiatki na dzień Matki

  Kwiatki na dzień Matki Obserwując przedwyborcze zmagania kandydatów na Prezydenta RP, zauważyłam że jedną z istotniejszych kart przetargowych, są prawa kobiet. Politycy prawicy stają w obronie dzieci nie narodzonych. Lewicy zaś w obronie prawa do decydowania o własnym ciele przez kobiety. Temat kobiet rozgrywany jest niczym rozdzielana szmata, między sępami. Argument jaki padł przez pytającego w jednej z debat brzmiał „kobiety nie chcą rodzić bo boją się, że nie będą mogły potem usunąć dziecka”. Przyznaje, że jest to jeden z większych absurdów jakie słyszałam. Ta teza powinna brzmieć raczej „kobiety nie chcą uprawiać sexu bo boją się że nie będą mogły usunąć błędu chwilowej przyjemności” lub „mężczyźni nie chcą mieć dzieci, więc unikają związków z kobietami bo nie można szybko pozbyć się potem kłopotu”, „ludzie nie mają ochoty na stosowanie antykoncepcji” itp. Generalnie każdy inny argument, niż ten który usłyszałam. Dziennikarka jednak wybrała najgłupszy z możliwych sposób wal...

Rzecz o spłacaniu długów część 1

Spiskownik 13.07.19 Szczęście jest sumą nieszczęść, które nas ominęły. Rzecz o spłacaniu długów część 1         Wena to narowisty koń, który nigdy nie odpuszcza. Uzależnienie silniejsze niż sama kokaina. Kiedy przed laty tworzyłam pierwsze blogi, po prostu chciałam pisać co mi wena pod palce przyniesie. Dziś chyba wcale nie jest inaczej. Po roku walki, by nie tracić czasu na coś tak absurdalnego jak pisanie o emocjach, znów im ulegam. Znów jestem w transie, który w brew mojej woli coś bez ładu i składu sobie tworzy. Trans. Dokładnie tym jednym słowem nazwała bym to co dzieje się z artystą mówiącym o emocjach. Kultowy spiskownik powstał wieki temu jeszcze gdy pisanie było wylewaniem żali na rodziców i koleżanki ze szkoły, do małego bordowego palmiętnika. Kultowy spiskownik, który odważyłam się publikować już nie był mały ani bordowy. Był blogiem, który sam się bronił. Był też blogiem, który mnie samą obronił. Bardzo długo funkcjo...

Recenzja na dziś „Twoje domowe biuro” Laura Vanderkam

  Recenzja na dziś „Twoje domowe biuro” Laura Vanderkam W szale przedświątecznych przygotowań, jak co roku, zajrzałam do ulubionej księgarni na rogu ulic Chmielnej i Szpitalnej w Warszawie. Wśród wielu tytułów, w turbo obniżonych cenach, znalazłam ten, który miał zrewolucjonizować moją pracę i dzienną efektywność. Robiąc nowe zakupy, byłam w trakcie czytania Pisma Świętego. Do dokończenia zostało mi ledwie kilka Ewangelii Nowego Testamentu. Zmierzałam ku końcowi mojego osobistego Mont Everestu, gdy na mojej półce pojawiła się długo wyczekiwana książka o pracy zdalnej. Początek nowego roku to idealny moment, by wdrożyć nowe nawyki, pomyślałam. Zdalnie pracuję od 2005 roku. Przez te 20 lat nauczyłam się, że domowe obowiązki, rodzina i przyjaciele nierozumiejący, że „w domu to także praca”, oraz przesadnie długie listy zadań to największe utrudnienia. Coś, co ja robię od dwóch dekad, stało się modne w czasach pandemii. Wcześniej nikt nas nie uczył, co mamy ze sobą zrobić, gdy...