SŁOWA ZYSKUJA
MOC W DZIAŁANIU
Mając
aspiracje by stać się światowej sławy pisarką, uważałam, że słowa są w życiu
bardzo ważne, jeśli nie najważniejsze.
Słowa były
dla mnie ważniejsze niż czyny, działania, realne doświadczenia.
Miało to
miejsce zaraz po maturze, gdy pierwszy raz w zyciu doświadczałam bycia lubianą,
podziwianą, chcianą, interesująca.
Miałam
wtedy około 20 lat. Wchodziłam w dorosłe życie, wierząc, że już jestem dorosła
i życiowo doświadczona.
Był to
czas totalnej naiwności i idealistycznej wiary w ludzi, świat, dobro, wartości,
prawde. Mierzyłam świat swoimi oczami, zero jedynkowo, bez filtra, bez rozwagi,
bez wiedzy jak świat może być okrutny gdy każdą myśli i emocje masz na
wierzchu.
Zmysł
słuchu odgrywał dla mnie tak bardzo ważną rolę, że na ostatnich stronach mych
pamiętników była specjalna sekcja „co o mnie dziś powiedziano”
Sekcje
wypełniały wyszukane komplementy, gównie od pretendentów do roli jednorazowego
kochanka.
Sens
memu życiu nadawały słowa i zwroty „jesteś piękna”, „jesteś wyjątkowa”, „jesteś
wspaniałą przyjaciółką”, „uwielbiam cię”.
Tym, jednak
co rozwalało mnie do granic było „jesteś mi potrzebna” – życie bym za to
oddała. Dla tego zwrotu żyłam. Dla tego kochałam i manipulowałam. By to usłyszeć
kradłam, nie jadłam, nie spałam. By je zdobyć wchodziłam w najbardziej niebezpieczne
dzielnice świata.
Byłam
totalnym ćpunem uzależnionym od bycia potrzebnym.
Jak za
każde uzależnienie, tak i za to przyszło mi zapłacić bardzo wysoką cene.
Z perspektywy
czasu, myślę, że to za bycie potrzebną zapłaciłam najwyższą cenę. Ten haracz
płaciłam, z resztą nie jeden raz. Każda zmarszczka na moim czole, przypomina
jak bardzo byłam kiedyś komuś potrzebna. Zwyrodnienia kręgosłupa, każdej nocy
bólem odbierają odsetki od kredytu bycia potrzebnej. Kilka zajęć na koncie.
Przesadnie mało osiągnieć jak na człowieka z tak wielkim potencjałem, jeszcze
jakieś choroby, zniszczone drobiazgi, lęki i traumy – to i wiele więcej to moja
cena za uzależnienie od bycia potrzebną.
By chcieć
być potrzebną, czytaj by dać się wykorzystywać potrzebny jest bodziec.
Dla mnie
tym wyzwalaczem była silna potrzeba bycia zauważoną, ważną, tą, która jest dla
kogoś ważna. Czasem miałam mózg, próbowałam być ostrożna, rozsądna.
Wytrawni
manipulanci, to złodzieje. Do domu można wejść przez okno, zabierając tyle co się
przez nie zmieści lub przez bramę, po woli wynosząc wszystko.
Zatem w mej pisarskiej karierze światowego słowo twórcy,
był też zwrot wytrych. Otwierał on drzwi do „jesteś mi potrzebna”.
Och jak
ja tego potrzebowałam… jak moje kwiaty wody… jak moja Wektra mechanika… jak mój
kumpel kochanki… jak ćpun heroiny… jak mój pies piłeczki. Lub psiapsi pretekstu
do awanturki z mężem.
Wystarczyło
palnąć „martwię się”, a ja natychmiast, dla którego rabowałam i gwałciłam
emerytki w osiedlowym parku.
Ktoś się
o mnie martwi, ktoś mnie potrzebuje… jako wytrawny literat reszte tej bajki
tworzyłam sama. Martwi się wiec potrzebuje. Przecież to logiczne. Martwi się wiec
kocha. Przecież to logiczne, że skoro tak mówi to jestem ważna i potrzebna.
Ach, Ja…
naczelna egoistka… która, potrzebuję by ktoś jej potrzebował, by się o nią martwić
bo ona mogła martwić się o niego, gdyż jest mu tak potrzebna…
To był
mój romantyczny sposób by okazywać i dostawać miłość i przyjaźń. To był mój
idealistyczny sposób służenia ludziom, Bogu i światu. To miała być ta spuścizna
którą po sobie zostawię. To było moje wszystko.
Jak każde
uzależnienie tak i to miało swoją cenę. Nie mniejszą niż ta, która zapłaciłam,
za bycie potrzebną.
Pewnego
dnia świat mój się cały zawalił. Źródełko życia wyschło. Sprawdnione zwierzęta
przestały odwiedzać już pustą studnie. Pałac przestał być atrakcyjny dla
złodziei, nie było już nic co można by brać. Mój świat mój się naprawdę zawalił
i to hurtem i nie raz…. Nie miałam nic, co mogła bym dać. Przestałam być
potrzebna.
Tu pojawiła
się pewna prawda, lekcja, nadspodziewany wniosek.
Gdy całkiem
się rozdałam dostałam rachunek z napisem jesteś zbędna, nie potrzebna, już się o
ciebie nie martwię. Tu na dnie masz stabilne podłoże, wiec nie trzeba się o
ciebie martwić.
Jak jażdy
ćpun wylądowałam na długie lata na odwyku. W pustym mieszkaniu, bez pieniędzy,
przyjaciół, siły, perspektyw i marzeń.
Dla
świata byłam zbędnym balastem. Ale dla siebie byłam tym wszystkim co kiedyś
oddawałam im. To był mój przełom. Straciłam ich, odzyskałam siebie.
W tych
moich podróżach przez turbulencje trafiłam na 2 może 3 ciche anioły…
Były ze
mną nie w słowach, które tak kocham, lecz w realnym działaniu.
Nie żądały
by nazywać je przyjaciółmi, nie krzyczały o miłości po grób. one po prostu były,
gdy były potrzebne i znikały, wracały do własnych zajętości gdy świat się naprawiał.
One mi pokazały,
jak to jest i jak powinno być. One mnie nauczyły, że słowa nic nie znaczą lecz
czyny są tym co kiedyś nazywałam wszystkim.
Dlatego dziś
już nie ufam słowom. Powiedzieć można wszystko, ale działanie to już realny
trud.
Dziś, kiedy,
ktoś mi mówi „nie pal Baśka”, „twój Bóg to dziecinna fantazja”, „twoja firma to
mrzonka”, „wilki to zwykłe psy, mordujące dla zabawy”, „oddaj na złom swój samochód”
… zrób cokolwiek inaczej, bo ja tak mówię… Dziś gdy słyszę te wszystkie bzdury,
po prostu… mam to w dupie.
Mam to w
dupie, bo mam w głowie serie pytań…
A gdzie byłeś,
gdy przerażona czekałam na zabieg?
Czy nie
byłam tam sama? Czy w ręce zamiast twojej dłoni nie ściskałam niebieskiego
różańca? Czy to ty, zrobiłeś mi herbatę, wyprowadziłeś psa, ugotowałeś zupę,
gdy oskalpowana wróciłam do domu?
A gdzie
byleś gdy zaraz po pogrzebie Ojca, leciałam do komornika?
Czy choć
sms, wysłałeś, gdy tak siedziałam otępiała w ciszy?
Czy kiedy
moją ledwie stworzoną firmę dopadły pandemiczne ograniczenia, przez co straciłam
oszczędności życia i nie miałam na chleb, chociaż raz kupiłeś mi bułki?
Dziś,
kiedy słyszę „nie pal Baśka, bo się o ciebie martwię” zastanawiam się jakim
prawem ta czy tamta osoba ma czelność mi mówić, że się martwi, skoro wtedy nie
było jej nawet jako głos w telefonie.
Są w
naszym życiu takie momenty, które nas zmieniają. To są także te momenty, które
pokazują nam kto jest kim!
Te momenty
pokazują nam prawdę o błotku, w którym żyliśmy.
Prawda
ma w sobie wielką moc.
Zmieniamy
się na skutek zdarzeń. Te zmiany są właśnie tym, że ta czy tamta sytuacja
pokazała jakąś prawdę.
Można dalej
udawać, że się jej nie widzi…
W świecie
neurotyków lub jak kto woli ludzi nawiedzonych, przebudzonych, oświeconych czy po
prostu szurniętych, panuje taka teoria, że wszechświat puka 3 razy… za każdym
razem mocniej lejąc nas po głowie, aż powiemy stop i coś zmienimy w swoim
działaniu.
W tym świecie,
panuje też taka teoria, że mężczyzna kocha w działaniu, kobieta w emocjach.
Tak właśnie
oceniam po tych wszystkich wichrach świat, ludzi, relacje… przez fakt podjętego
działania. To właśnie ten fakt mówi, czy jesteś ważna, ceniona, potrzebna i czy
ktoś się faktycznie martwi. Cała reszta
jest zwykłym kłamstwem, pustym andronem, słowotokiem, bzdurą wypowiadaną na
potrzebę chwili.
Jest czymś
co mnie doprowadza do szału. Nie nawiedzę kłamstwa i taniej manipulacji. Jak ktoś
kto nic dla ciebie nie zrobił w tych najtrudniejszych momentach może być tak
bezczelny by lamentować nad twoim grobem.
Jak ktoś,
kto nie był świadkiem jak roztrzęsiona odpalasz jednego od drugiego może kazać
ci rzucić palenie. Ten głupi pet wie więcej o twoich emocjach niż ta pseudo
psiapsi, która podobno się martwi.
W
młodości uważałam, że ja jestem naiwna. Ale jak nazwać człowieka, który raz na
pół roku dzwoniąc liczy, ze odmieni twoje życie durnym frazesem?
Czyż nie
jest to uroczy przejaw hipokryzji i obłudy?
Pozbądź się
tego co daje ci nawet najgłupszą ale jednak ulgę na rzecz tego, że ja raz w
roku zadzwonię i wyznam ci czule, ze cały ten rok myślałam… och jak mnie to
wnerwia…
Ja tego
nie kupuje. Już nie. Kiedyś tak, ale już nie.
Teraz mam
takie zwroty w dupie i uważam, ze tam jest ich miejsce. Nawet jeśli to oznacza,
że śmierdzący pet i 13 koralików jest ci przyjacielem większym niż człowiek realny
człowiek, który będzie lamentował nad twoją trumna.
No to
niech sobie płaczą. Trudno ich sprawa. Ja wole swoją prawdę od ich fałszywego
zamartwiania.
Rzekłam to
ja… swoja najlepsza przyjaciółka !!! .
Rożne wnioski
wyciągamy z tych swoich podróży… a to jest mój wniosek, z mojej podróży.
Ściskam
z Tańcząca z Wilkami - ZORA
https://youtu.be/EdmZYu9Lths?si=1NyduxDs1iK0AxA3
Komentarze
Prześlij komentarz