To do list –
dwa słowa o listach rzeczy do zrobienia
Odkąd ostatni
raz pisanie było zaplanowanym aktem przemocy nad waszymi oczami, minęło sporo
czasu i jeszcze więcej zdarzeń.
Bardziej lub
mniej trafione związki, relacje, interesy, przeprowadzki, nowe pasje.
Nagle się
okazało, że w przestrzeni stworzonej do pracy twórczej, brakuje miejsca na samą
twórczość.
Przełomem
okazało się pytanie mojej przyjaciółki, na temat domowej gimnastyki. Rozmowa wyglądała
mniej więcej tak:
- Nie rozumiem
wąsko, jak ty, mieszkająca sama nie masz czasu na ćwiczenia.
W moim domu na
kanapie leży mąż, coś ogląda i wykiwa moją gimnastykę, do pracy wychodzę o 6
rano a wracam około 18.
Ty natomiast
mieszkasz sama, nikt ci nie przeszkadza, masz pracę gdzie sama decydujesz ile
pracujesz i ile zarabiasz. Nie rozumiem twojego podejścia.
Tak oto zostało
zasiane pierwsze ziarenko, w mojej głowie.
No właśnie jak
to możliwe, że nie mam przestrzeni do pisania, ćwiczenia, zarabiania,
tworzenia, dbania o siebie itp.
Jak to możliwe,
że nie znajduje czasu by co wieczór nałożyć krem, maseczke czy inną duperele na
buzie.
Jak to możliwe,
że brakuje mi czasu by zadzwonić do kogoś kto czeka na ten telelfon?
Jak to możliwe,
że mając taką wiedze, mam tak mizerne efekty w pracy?
Jak to możliwe,
że mieszkając sama nie mam czasu by codziennie ćwiczyć?
Jak to możliwe,
że cały czas jestem w niedoczasie? Itp.
Z odsieczą
przyszła wiedza usłyszana, wiele tygodni wcześniej od Eksperta w Bentleju.
Słuchałam go
ponad 2 godziny przy okazji robienia porządków.
Zasiałam ziarenka
i nic… oddałam prawie 3 godziny swojego życia i nic.
Po kolejnej
analizie odkryłam, że mój plan dnia zakładał, że pracuje od 8-16, mam jasno kreślone
zadania przez swego pracodawcę i jasno określone ile w danym miesiącu zarobię.
Po drodze nie
zauważyłam, że nie mieszkam już tam gdzie mieszkałam, nie pracuje już tam gdzie
pracowałam, nie mam już czwartkowych prób, nie jeżdżę na zumbe, znajomi się
oddalili, związki się pokończyły i generalnie nic nie jest tak jak było. Co najważniejsze,
moje priorytety wraz ze zmieniającą się sytuacją w życiu, uległy zmianie.
Na mojej liście
zadań pojawiły się nowe pozycje, nie pojawiły się jednak nowe priorytety.
Ot i cały sekret,
czemu nie mam na coś czasu.
Bywa że
przypominamy żeglarzy na środku morza, którzy codziennie rozstawiją żagle,
codziennie chowają żagle, codziennie są na morzu, a nie wiedza dokąd płyną.
Sztorm przestawia
ich statek, mielizny zmuszają do wybierania innych dróg, w wodzie dawno
wyłowili wszystkie ryby a oni dalej nie zauważyli, że czas obrać inny kurs. I
niby od dawna płyną do innego portu ale wciąż, nie określili gdzie płyną.
Wy też tak
macie, że wasze listy zadań są pełne niezrealizowanych pozycji?
Też tak macie,
że ciągle jesteście w niedoczasie?
Tez tak macie,
że środku gonitwy widzicie, że wciąż jesteście na początku drogi?
W tym przydługim
materiale, Wieczorek, pokazał jak przesuwa zadania, jak ustala priorytety, jak dzieli
dzień na etapy. Dla wielu z was, będzie to zbędna wiedza.
Dla mnie
jednak, odkąd zostałam znów przedsiebiorcą to fundament.
Priorytety!
Jeśli czegoś w
życiu nie osiągasz, to zastanów się czy na pewno jest to twoim priorytetem.
Jeśli zasś poświęcasz
czamuś bardzo dużo czasu, zastanów się czy po drodze nie stało się to twoim priorytetem.
Prawdopodobnie,
właśnie odkryłeś że skrolowanie telefonu jest twoim priorytetem…
Po analizie samej
siebie oraz wsłuchaniu się w rady mądrzejszych od siebie, że by te listy miały
jakikolwiek sens, w pierwszej kolejności należy ustalić priorytety.
Ja osobiście
aktualnie jestem w procesie pracy nad
1.
PRIORYTETAMI
2.
NAWYKAMI
3.
PLANY
NA NASTEPNY DZIEŃ
Tylko tyle i aż
tyle.
Jeśli nie
określisz tego co jest dla ciebie priorytetem, to psu na budę te całe listy
rzeczy do zrobienia.
Serio, tylko dołuja,
ciążą i przyśpieszaą proces wypalenia.
Lista rzeczy do
zrobienia jest narzędziem tego co chcesz zrobić, osiągnąć.
Jeśli napiszesz
na niej 100 pozycji a nie określisz co kiedy robisz, niewiele to da.
Jeśli napiszesz
na niej co jest twoim priorytetem i pod te priorytety ułożysz kolejne zadania,
nasz szanse na sukces. Ale jeśli uwzgędnisz na niej te najmniejsze czynności składające
się na realizacje zadania to prawdopodobnie nawet zmieścisz się w czasie jaki zakładałeś.
Tak oto
dochodzimy do płęty…
Nigdy nie
miałam problemów z wagą. Dla tego też nigdy nie było dla mnie priorytetem by mieś
przestrzeń dla ćwiczeń.
Moja rada, jest
taka, że jeśli ci coś ciaży ustaw to jako priorytet i konsekwentnie wpisuj na
liste zadań do zrobienia.
Wieczorek
twierdzi, że lista jest jego największym wrogiem i to właśnie z nią się ściga.
Tu również się z
nim zgodzę.
Wnerwia mnie
ciągle przepisywanie pierdoły do zrobienia. A ponieważ mnie wnerwia, do dla
świetego spokoju zwalam z siebie ten ciężar i możliwie najszybciej jak się da
wykonuje zadanie.
Jeśli więc cały
czas, masz jakąś nie załatwioną sprawę, to może zwyczajnie nie wnerwia cie ona
aż tak bardzo bo uwolnić się od niej?
Jeśli od lat,
masz problem z którym nic nie zrobiłeś to może nie jest to az tak wielki problem
jak sądzisz? A może nie przeszkadza Ci to tak bardzo jak sądzisz?
To nie jest ani
pierwszy ani ostatni raz gdy piszę na temat zarządzania czasem.
Ale
niewątpliwie jest wstępem do tego hiper ważnego tematu.
Zgodnie ze swoją
listą zadań, napisałam artykuł na bloga.
Po 4 latach
moje blogi znów są moim priorytetem. (I pewnie tak będzie, puki znów nie
pochwalę się imi znajomym. Wówczas oni mnie zniechęcą a ja będę mogła zwalać na
nich winę za nic nie robienie… Widzicie to…. Halo, halo… cudza opinia staje się
moim priorytetem… )
Zatem jeśli
chcesz coś osiągnąć ustal co jest twoim priorytetem i pilnuj co strąca go z piedestału.
Ps. W planach
było napisanie artykułu na 3 blogi…
Tym wpisem załatwiam
temat, wszystkich trzech…
Można?
Można!
W kolejnych
materiałach dam wam kilka ciekawych linków i pare praktycznych porad.
Dziękuję, że jesteś.
Łatwiej się pracuje, gdy wiesz, że komuś przydają się twoje
rady.
Pozdrawiam
Zora.
Komentarze
Prześlij komentarz