Przejdź do głównej zawartości

Poddaj się wreszcie

 

Poddaj się wreszcie

 

Michał Archanioł jest aniołem dobrej Walki, który zawsze prowadzi do Boga. Cudowna to, dzielna i świetlista istota, która dawno, dawno temu wzięła mnie sobie na celownik.

 

Gdy żyjesz u boku takiego Anioła, życie jest niekończącym się polem bitwy.

Gdy walczysz z takim Aniołem wszystkie walki sa wygrane.

Za każdą z tych walk stoi jakaś cena, do zapłacenia. Żyjesz w pewien sposób na kredyt energetyczny.

 

Mam wrażenie, że na dźwięk jego imienia wyjątkowo szaleje szatan. Maryi nie ma odwagi podskoczyć ale na dźwięk imienia Michał dostaje czarciej piany.

Widzicie jak wygląda dziś zawierzona Michasiowi ukraina.

Nie inaczej jest z moim życiem.

Ledwie coś się zbuduje, naprawie, opadnie kurz po walce, ten złapie chwile oddechu i szaleje jeszcze bardziej.

Ach biedna to dusza, tak miła Bogu.

A szatan dręczy, kąsa, niezmiennie atakuje. To z jednej, to z drugiej strony.

Czasem zazdroszczę ludziom nie znającym tej przyjaźni. Ileż to walk tak zbędnych, trudnych, raniących ich minęło.

A ja ciągle na polu walki…

Ach gdyby świat wiedział ileż to nocy, przepłakanych za każdą z tych głupich min stoi…

Ach gdyby świat wiedział z iluż to ran na ciele i duszy moja mądrość złożona.

Ach gdyby tak znaleźć choć w jednej sekundzie, w jednym człowieku, w jednym marzeniu, chwile ukojenia.

 

Miałam nadzieje, że jeśli się tak ciałkiem, całkowicie Bogu zawierze, to bydle odpuści.

O cóż ten głupek tak walczy, przecież już drugi rok nic nie jest moje.

Tymczasem wszędzie tam gdzie weszło zawierzenie tam on, położył swoją czarną łapę, siejąc szatańskie udręczenia, zniewolenia, popłoch, jad i zamęt.

Ach gdybym jak bardzo nie mam już sił…

 

Szatańskie dręczenia…

Zobaczysz je w długach, osamotnieniach, powracających wspomnieniach, jak ten syzyf wnoszonych na góre kamieniach, wszelkiej maści zniewoleniach i uzależnianiach.

Mówią, że im milsza dusza Bogu tym silniejsze są te jego udręczenia.

 

Bijący z nas blask widzą nie tylko Boskie ale i szatańskie dusze.

Cos w tym blasku jest takiego, że pociąga i przyciąga tak godnego, jak i nie godnego.

Na pochyłe drzewo i głupia koza wlezie.

Tylko jak być nie pochyłym drzewem, nie poranionym człowiekiem, nie zburzonym miastem, jeśli tyle walk dookoła?

 

Mój Anioł się uparł na mnie.

Czy mam czy nie mam sił, on nie ustaje w swojej Anielskiej walce.

Stoję po środku tych walk, rozdarta między dobrem a złem.

Poszarpana to Anielską siłą, to ludzką bezsilnością.

 

Szatan wie, że jeśli choć by chwilę odpocznę nie wygra ze mną najmniejszej bitwy.

Więc zepsuł mi samochód, by nie zaznała chwili oddechu. Zasypał firmę długami, bym jednej sekundy nie miała zając się innymi sprawami. Odłączył od stada, bym znikąd wsparcia nie miała.

 

I nawet poddać się nie możesz, bo w swych walkach jesteś już za daleko.

Czasem myślę, że Bóg jest bardzo niesprawiedliwy pozwalając by to zło tak nami szarpało, rozrywało, drapało. Ale zaraz za garścią tych oskarżeń staje mój dzielny Anioł i pyta czy wiem co by było gdyby nie te Boskie walki, mimo wszystko wygrane?

 

Czasem chciała bym się tak po prostu poddać, odpuścić, olać. Obojętna na wszystko olać każdą z tych spraw. Pójść prostszą z dróg.

Na cóż mi te firmy, teatry, klasyk w garażu?

Na cóż mi te talenty, te momenty?

Jakie to ma znaczenie czy zakwitną czy nie kwiaty na balkonie?

Jakie to ma znaczenie, czy przeżyjesz to życie tak czy inaczej?

Jakie to wszystko ma znaczenie?

 

Wcześniej czy później ząb o którego tak walczę, jak wszystkie inne i tak wypadnie.

Wcześniej czy później firma padnie czy to dla tego, że świat ją powali czy dla tego że ze zgryzoty serce mi pęknie.

Jakie to ma znaczenie o cośmy tak z sobą dziś walczyli? Wcześniej czy później każda miłość i każda przyjaźń się kończy. Jedne z kolei losu inne z nienawiści.

 

Jakie to wszystko ma znaczenie?

 

Gdy ja otwieram komputer by sprzedać spółkę zoo, mój anioł zaczyna pisać jakiś tam wpis na blog… jego zdaniem jeszcze nie pora i nic go nie obchodzi, że nie ma już we mnie sił nawet na sen.

 

On jest Aniołem Walki, ja tylko słabym człowiekiem…

 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kwiatki na dzień Matki

  Kwiatki na dzień Matki Obserwując przedwyborcze zmagania kandydatów na Prezydenta RP, zauważyłam że jedną z istotniejszych kart przetargowych, są prawa kobiet. Politycy prawicy stają w obronie dzieci nie narodzonych. Lewicy zaś w obronie prawa do decydowania o własnym ciele przez kobiety. Temat kobiet rozgrywany jest niczym rozdzielana szmata, między sępami. Argument jaki padł przez pytającego w jednej z debat brzmiał „kobiety nie chcą rodzić bo boją się, że nie będą mogły potem usunąć dziecka”. Przyznaje, że jest to jeden z większych absurdów jakie słyszałam. Ta teza powinna brzmieć raczej „kobiety nie chcą uprawiać sexu bo boją się że nie będą mogły usunąć błędu chwilowej przyjemności” lub „mężczyźni nie chcą mieć dzieci, więc unikają związków z kobietami bo nie można szybko pozbyć się potem kłopotu”, „ludzie nie mają ochoty na stosowanie antykoncepcji” itp. Generalnie każdy inny argument, niż ten który usłyszałam. Dziennikarka jednak wybrała najgłupszy z możliwych sposób wal...

Rzecz o spłacaniu długów część 1

Spiskownik 13.07.19 Szczęście jest sumą nieszczęść, które nas ominęły. Rzecz o spłacaniu długów część 1         Wena to narowisty koń, który nigdy nie odpuszcza. Uzależnienie silniejsze niż sama kokaina. Kiedy przed laty tworzyłam pierwsze blogi, po prostu chciałam pisać co mi wena pod palce przyniesie. Dziś chyba wcale nie jest inaczej. Po roku walki, by nie tracić czasu na coś tak absurdalnego jak pisanie o emocjach, znów im ulegam. Znów jestem w transie, który w brew mojej woli coś bez ładu i składu sobie tworzy. Trans. Dokładnie tym jednym słowem nazwała bym to co dzieje się z artystą mówiącym o emocjach. Kultowy spiskownik powstał wieki temu jeszcze gdy pisanie było wylewaniem żali na rodziców i koleżanki ze szkoły, do małego bordowego palmiętnika. Kultowy spiskownik, który odważyłam się publikować już nie był mały ani bordowy. Był blogiem, który sam się bronił. Był też blogiem, który mnie samą obronił. Bardzo długo funkcjo...

Recenzja na dziś „Twoje domowe biuro” Laura Vanderkam

  Recenzja na dziś „Twoje domowe biuro” Laura Vanderkam W szale przedświątecznych przygotowań, jak co roku, zajrzałam do ulubionej księgarni na rogu ulic Chmielnej i Szpitalnej w Warszawie. Wśród wielu tytułów, w turbo obniżonych cenach, znalazłam ten, który miał zrewolucjonizować moją pracę i dzienną efektywność. Robiąc nowe zakupy, byłam w trakcie czytania Pisma Świętego. Do dokończenia zostało mi ledwie kilka Ewangelii Nowego Testamentu. Zmierzałam ku końcowi mojego osobistego Mont Everestu, gdy na mojej półce pojawiła się długo wyczekiwana książka o pracy zdalnej. Początek nowego roku to idealny moment, by wdrożyć nowe nawyki, pomyślałam. Zdalnie pracuję od 2005 roku. Przez te 20 lat nauczyłam się, że domowe obowiązki, rodzina i przyjaciele nierozumiejący, że „w domu to także praca”, oraz przesadnie długie listy zadań to największe utrudnienia. Coś, co ja robię od dwóch dekad, stało się modne w czasach pandemii. Wcześniej nikt nas nie uczył, co mamy ze sobą zrobić, gdy...